URSZULA

URSZULA

Trafiłam do Pani Pauliny – poprzez filmy na kanale YouTube – po wieloletnim, bezowocnym chodzeniu od lekarza do lekarza. Byłam już w takim stanie, że moja pamięć odmawiała posłuszeństwa – nie pamiętałam nawet gdzie idę, ani po co robię to, co akurat robię. Przyszłam tu z resztką sił.

Pani Paulina tylko na mnie spojrzała i od razu wszystko wiedziała co mi jest, test diagnostyczny jedynie to potwierdził.

Pamiętam, że jak tu przyszłam, ubrana byłam na czarno, takie kolory dominowały wtenczas w mojej garderobie. Kiedy jednak popatrzyłam na Panią Paulinę, ubraną kolorowo – urzekła mnie pozytywna energia, jaka od niej promieniowała.

Po około dziesięciu dniach oczyszczania i picia ziół (tzw. „zabójców”) zauważyłam poprawę swojej pamięci na tyle, że mogłam zacząć chodzić do sklepu bez kartki. Poprawił się również mój nastrój i samopoczucie.

Zioła, które Pani Paulina daje na oczyszczanie są idealne, jakby zrobione specjalnie dla mojego organizmu. Po nich i po lewatywie czułam się fantastycznie, byłam zdziwiona i wręcz zszokowana co ze mnie wychodzi (m.in. dużo galarety) – oraz gdzie to wszystko dotąd było?

Na 20. dzień, po oczyszczaniu wątroby, wyszło ze mnie tyle nieczystości i pasożytów, że gdybym nie widziała tego na własne oczy, nie uwierzyłabym. Już po pierwszym dniu oczyszczania pojawiła się w mojej głowie niezwykła jasność, a po drugim dniu czułam się już jak nowo narodzona.

Po przeczytaniu książek pani Pauliny i po odbyciu szkolenia (przed oczyszczaniem organizmu) posiadłam tyle wartościowej wiedzy, że otworzyły mi się oczy na przyczyny moich chorób. Pytałam samą siebie: jak to możliwe, że chodząc przez tyle lat od lekarza do lekarza, nikt mi o takich PROSTYCH sprawach, które pomagają w uzdrowieniu człowieka, dotąd nie powiedział, dlaczego? Wszystko, co mówi Pani Paulina faktycznie potwierdza się, znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Pani Paulina odmieniła całe moje dotychczasowe życie, pogląd na życie oraz zdrowie. Uśmiecham się teraz częściej i radośniej. Zauważam słońce i inne pozytywne rzeczy, których dotąd nie widziałam. Dzięki niej wyrzuciłam z szafy szare i czarne ubrania, a dominują tam teraz radosne kolory. Jest jak mój anioł stróż. Dziękuję Bogu, że skierował mnie do gabinetu Pani Pauliny. Teraz czuję, jakie życie jest piękne!

Andrzej

Andrzej

Chcę wyrazić szczere podziękowanie dla Pani Pauliny za to, co zrobiła z moim zdrowiem w ciągu paru tygodni, a z czym nie umieli poradzić sobie lekarze specjaliści przez prawie ćwierć wieku. Do Pani Pauliny trafiłem z nadciśnieniem, na które byłem leczony od 25 lat, a później – bo około 5 lat temu – dołączył do tego problem z cukrem. Byłem pod opieką kilku lekarzy specjalistów, którzy co jakiś czas dokładali mi po jednej tabletce; w sumie było ich 4 na nadciśnienie i 2 na cukier, który i tak utrzymywał się w granicach 120-145. Za namową moich przyjaciół i przy bardzo sceptycznym nastawieniu, czy ktoś jeszcze może mi pomóc, trafiłem do Pani Pauliny. Proszę mi wierzyć, że ta naturopatka, swoimi metodami, dokonała takiej zmiany w moim organizmie, że graniczy to niemal z cudem. Już podczas oczyszczania ograniczałem zażywanie tabletek na nadciśnienie do jednej, potem do połówki, a dzisiaj nie biorę ich już wcale. Ciśnienie waha mi się w granicach 130/78, natomiast cukier – bez tabletek – utrzymuje się w granicach 90-107; czegoż można chcieć więcej od życia? Wiem, że to jeszcze nie koniec pracy nad moim zdrowiem, dlatego liczę na dalszą pomoc Pani Pauliny, za co z góry dziękuję.

Bernadetta

Bernadetta

Moje problemy zaczęły się jakieś 3-4 lata temu. Podczas nakładania na skórę kremu zauważyłam, że ze skóry wychodzą jakieś małe czarne kreseczki i punkciki, których normalnie w skórze nie powinno być. Poszłam do dermatologa i powiedziałam o swoich przypuszczeniach, że chyba mam jakieś pasożyty w skórze. W odpowiedzi usłyszałam, że jestem jakaś niezadowolona z życia, żebym przestała wyszukiwać i poszła do psychiatry. Odpowiedź, że to nie pasożyty nieco mnie uspokoiła, aczkolwiek nadal z przerażeniem obserwowałam, że coś jest jednak nie tak. Minęły jakieś kolejne dwa miesiące i trafiłam do lekarza z silną anemią (7,5 jednostek hemoglobiny). Zaproponowano mi przetoczenie krwi, ale odmówiłam. Przepisano mi żelazo i tyle. Zaczął się maraton po lekarzach. Poszłam do ginekologa, sprawdzić, czy ta anemia nie ma związku z obfitymi krwawieniami; chciano mi usunąć macicę, ale również nie wyraziłam na to zgody. Znowu zaczęłam pytać o pasożyty – bo w międzyczasie skóra zaczęła boleć, piec, kłuć i nadal wychodziły z niej czarne robaczki – na co jeden z lekarzy odpowiedział, że skoro chodzi o skórę, to możliwe że to świerzb. Obeszłam wszystkich dermatologów w mieście, ale żaden nie wiedział co mi jest. Dostałam sterydy i antybiotyki (których nawet nie wykupiłam, wiedząc, że na pasożyty mi to nie pomoże) oraz maści przeciwpasożytnicze, przeciwświerzbowe. Tak, na tym nacieraniu, minął mi kolejny rok. Bez żadnej widocznej poprawy, a mogę wręcz powiedzieć, że stan skóry nawet się pogorszył. Zaczęłam czuć pełzanie i przemieszczanie się robaków pod skórą. Dostawałam szału, powodowało to ataki paniki i obłędu. Wpadłam w depresję, mój stan zdrowia poskutkował zaburzeniami emocji. Każdy wysyłał mnie do psychiatry, twierdząc, że mam urojenia. Rozpoczęłam leczenie.

Na to wszystko wydałam masę pieniędzy, ale ostatecznie pozostałam z niczym, sama, bezradna, bez pomocy i nadal chora. Nikt mi nie wierzył. Zaniosłam lekarce to, co wydłubałam ze skóry, ale powiedziała, że przez 20 lat pracy nigdy niczego takiego nie widziała, więc nie jest w stanie mi pomóc, nie wie jak. Prosiłam o jakieś badania, o skierowanie do kliniki, ale wszędzie napotykałam tylko na niedowierzanie i mur.

Wtedy poddałam się. Nie widziałam już znikąd szansy pomocy, nie miałam nadziei na ratunek. Pomyślałam, że nie chcę być zjedzona żywcem przez robaki i – jak już nie będzie żadnego wyboru – jedynym wyjściem, jakie mi pozostanie, będzie chyba już tylko samobójstwo. Nie byłam jednak na to gotowa, chciałam żyć, tylko nie tak! Czułam się okropnie. Skóra zrobiła się straszliwa, wyglądałam tragicznie. Nie mogłam nałożyć ubrań. Przez całe dnie i całe noce coś mnie kuło, gryzło, pełzało się pod skórą. Nie mogłam spać, bałam się, że lada dzień stracę pracę. Nie mogłam też iść na zwolnienie, bo lekarze nic nie widzieli, nie wiedzieli co mi jest, nie mieli pojęcia, jak mi pomóc. To co się ze mną działo było wręcz niewiarygodne. W jednej chwili pragnęłam śmierci, zastanawiałam się w jaki sposób się zabić, za chwilę modliłam się, by nie musieć tego zrobić, by znaleźć jakieś wyjście lub umrzeć naturalnie. Strasznie cierpiałam. Zobojętniałam. Wszystko w domu stało się takie byle jakie, ja stałam się byle jaka. To było nie do wytrzymania. Trwało to znowu jakiś kolejny rok.

Pewnego razu, gdy siedziałam zapłakana i bezradna, syn podszedł do mnie i poprosił: mamo, spróbuj jeszcze coś znaleźć. Odparłam: szukałam, ale nikt mi nie wierzy, nie ma już niczego, czego mogłabym się chwycić, nikt mi nie pomoże, nie ma już dla mnie ratunku, pomału umieram.

A jednak to był bodziec, który pozwolił mi zmobilizować jeszcze resztkę sił. Zaczęłam szukać w internecie. Może ktoś coś słyszał, spotkał się z czymś takim? Wypatrywałam czegokolwiek, jakiegokolwiek punktu zaczepienia. I wtedy trafiłam na stronę Pani Pauliny. Zaczęłam oglądać jej filmiki. Zamajaczyła mi w głowie niewyraźna myśl, że może ta osoba mogłaby mi pomóc, może coś na ten temat wie? Zadzwoniłam i dowiedziałam się o terapii oraz kosztach. Pomyślałam: to dla mnie dużo pieniędzy, wszystko co mam, ale pozostały mi w sumie dwa wyjścia – albo pojadę tam i spróbuję, albo będę musiała się powiesić, bo nie zniosę zjadania mnie żywcem. Umówiłam termin wizyty i pojechałam, załamana, ze skórą wyglądającą jak poparzona. Nawet po przyjeździe na miejsce ciągle jeszcze byłam zrezygnowana, do końca nie wierzyłam w to, że coś mi to oczyszczanie pomoże, nie ufałam do końca czy Pani Paulina faktycznie ma taką wiedzę na ten temat. Dopuszczałam do siebie myśl, że może to być zmarnowany czas i pieniądze. Była to jednak jedyna w miarę sensowna rzecz, jaką znalazłam, mój jedyny punkt zaczepienia i tego postanowiłam się trzymać.

Nie miałam w zasadzie innego wyjścia, więc zaczęłam robić wszystko co mi zlecono najstaranniej i najdokładniej jak potrafiłam, i obserwowałam, co będzie działo się dalej. Zioła piłam z dokładnością co do minuty, aparatu używałam niemal 24 godziny na dobę. O dziwo, już na drugi dzień zauważyłam, że wysypka stała się jakby bledsza, zdecydowanie zrobiła się mniej zaogniona i nie była już tak widoczna, tak przerażająca, jak jeszcze dwa dni wcześniej. Zaczęłam skórę nacierać kremem i te martwe robaki zaczęły wychodzić spod skóry. Do tej pory pozbywam się tych martwych robaków. Takie ilości, że to nie mieści się w ludzkiej głowie, są wszędzie: od stóp, od czubka palców aż po szyję, cała skóra nabita pasożytami. Wychodzą gdzieś z głębi. Teraz mnie to nie dziwi, podczas diagnostyki okazało się bowiem, że mam w sobie tyle patogenów, tyle rodzajów pasożytów, grzybów i bakterii, że faktycznie byłam zjadana przez nie za życia. Człowiek zanim tego nie doświadczy, nie zdaje sobie z tego w ogóle sprawy!

Po wypiciu ziół również z jelit zaczęłam wypłukiwać pasożyty, m.in. te, nazywane przez Panią Paulinę „puchacikami”. Kiedy zobaczyłam na sicie, co w sobie nosiłam, wpadłam w popłoch i dostałam ataku histerii. To niemal niemożliwe, co zamieszkuje ludzkie wnętrze! Teraz już wcale się nie dziwię, że miałam taką anemię! Albo one by mnie zjadły, albo bym umarła, albo się zabiła. Na szczęście trafiłam na Panią Paulinę i jej metodę oczyszczania. Dzisiaj, po 2 miesiącach oczyszczania już wiem, że uda mi się wyjść z tego. Jest znacznie lepiej, widać poprawę, skóra wygląda idealnie. Nie mam już myśli samobójczych. Kiedyś nie rozumiałam samobójców, ale po tym co przeszłam, po tej chorobie, zrozumiałam, że czasem człowiek staje w sytuacji jakby bez wyjścia. Ja na szczęście je znalazłam. Trafiłam na rozwiązanie i wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej, będzie dobrze.

Basia

Basia

Do Centrum Pauliny Jodestol w Trzebnicy trafiłam dokładnie rok temu. Przypadek – czy szczęśliwy los – postawił na mojej drodze życiowej Panią Paulinę. Po dokładnej diagnostyce  w Centrum powiedziała: „Decyzja należy do Ciebie”. Postanowiłam spróbować i wziąć swoje zdrowie w swoje ręce. Dziś wiem, że oczyszczanie to nie cudowna dieta, kilkudniowa kuracja czy turnus na wczasach. To zmiana stylu życia, nieustanna praca nad sobą – pod czujnym i wprawnym okiem Pani Pauliny.

Gdy na moim nadgarstku prawej dłoni „znikąd” pojawił się guzek, myśli latały jak oszalałe: co to jest? skąd? co robić? Pojawił się lęk, niepokój, strach, bezsenność. Gdy pokazałam to Pani Paulinie, ona spokojnie powiedziała: „Damy z tym radę, postępuj zgodnie z moimi zaleceniami”. Nie trwało to dzień ani dwa. Psychika szalała, rękawy naciągałam na nadgarstek, koleżanki wciąż pytały i radziły wyciąć. A ja wierzyłam, że Pani Paulina się nie myli i wykonywałam zalecenia. Trzy miesiące, dzień po dniu, wytrwale, bez marudzenia i narzekania, konsekwentnie… i przyszedł czas, że uśmiech i kolory życia powróciły.

Pani Paulina prowadzi mnie i mojego męża po ścieżce zdrowia nadal, a my czujemy radość życia. Odnowa. Jesteśmy w gronie szczęściarzy.

Dziękujemy Pani Paulinie i Jej Centrum Zdrowia. Brawo WY!

 

Ula

Ula

Wszystko zaczęło się po powrocie z podróży po Meksyku. Zaczęłam odczuwać pod skórą lekkie ruchy, jakby gilgotanie, przesuwanie się. Nigdy wcześniej nie miewałam takich odczuć. Zaczęłam googlować w Internecie i wyszło mi, że objawy takie wskazują na pasożyty. Mieszkam w Nowej Zelandii, więc zaczęłam szukać pomocy u miejscowych lekarzy od chorób zakaźnych. Nikt jednak nie potrafił mi pomóc. Nikt również nie chciał przepisać leków przeciwpasożytniczych, ponieważ wyniki z krwi wychodziły dobre. Ostatni z lekarzy u którego byłam zalecił mi wizytę u psychiatry. Wtedy stwierdziłam, że szukanie pomocy tutaj jest bez sensu i zaczęłam poszukiwać innego, alternatywnego rozwiązania.

Miałam pewność, że mam do czynienia z pasożytami, w tym przekonaniu utwierdziły mnie znalezione w sieci komentarze i historie innych ludzi, którzy również bezskutecznie poszukiwali dla siebie ratunku.

Rodzina wysłała mi z Polski leki przeciwpasożytnicze. Niestety po ich zażyciu objawy znacznie się nasiliły, doszło do zaognienia mojego stanu. To pełzanie było nie do zniesienia! Zrozumiałam, że pogorszyłam tylko sprawę.

Jeszcze będąc w Nowej Zelandii, zaczęłam poszukiwać kompleksowego programu oczyszczania z pasożytów i w ten sposób znalazłam filmiki Pani Pauliny Jodestol. Po zapoznaniu się z metodą proponowaną przez Panią Paulinę wiedziałam, że to to, czego poszukuję, że to program, który od A do Z poprowadzi mnie przez proces oczyszczania z pasożytów. A czułam ich obecność coraz mocniej i coraz dokuczliwiej, rozniosły się już po całym ciele.

Po czterech miesiącach od pierwszych odczuć w organizmie obecności pasożytów, przyleciałam do Polski. W listopadzie rozpoczęłam oczyszczanie. Stosowałam się ściśle do wszystkich zaleceń, włącznie z pilnowaniem godzin przyjmowania wskazanych produktów. Skrupulatnie stosowałam programy z maszynki. Tam, gdzie nie dotrą zioła, tam pomaga maszynka – jej używanie to kontrola nad ilością pasożytów.

Odstawiłam gluten, nabiał, białko zwierzęce.

Przeraziła mnie ilość różnego rodzaju pasożytów, które zaczęłam z siebie wypłukiwać. Zdarzały się duże, długie okazy – byłam zaskoczona, ale oprócz paniki czułam również ulgę, że się tego pozbywam, że zaczęłam znów mieć kontrolę nad tym, co dzieje się w moim organizmie. Odciążyło mnie to również w pewien sposób psychicznie. Na bieżąco wysyłałam na e-mail Pani Pauliny zdjęcia swoich postępów, zarówno z czyszczenia jelit, jak i wątroby. W pierwszym miesiącu pasożyty intensywnie wychodziły, w drugim miesiącu było ich już trochę mniej, teraz, w trzecim miesiącu, wypłukuję już tylko pojedyncze egzemplarze. Cały czas przyjmuję zioła zwane „zabójcami” i przez najbliższe miesiące nadal planuję je przyjmować, dodatkowo dołączając zioła na oczyszczanie nerek i odkwaszanie.

Znacząco zmniejszyły się odczucia przemieszczania się larw pod skórą – nie do zniesienia zwłaszcza nocami, gdy człowiek leży nieruchomo. Czuję jeszcze to gilgotanie, ale już zdecydowanie mniej zintensyfikowane. Wiadomo, że gromadząc w sobie to wszystko przez lata, przez całe życie właściwie, nie pozbędziemy się tego z dnia na dzień, to długotrwały proces. Zwłaszcza, że one wciąż się rozmnażają i to w ogromnych ilościach. Rozumiem to i dlatego konsekwentnie, sukcesywnie nad tym pracuję.

Poza tym kuracja oczyszczająca pozytywnie wpłynęła na moją kondycję skóry twarzy, dekoltu oraz włosów (mniej się przetłuszczają). Wcześniej, choć stosowałam dobrą, miękką wodę i jedynie naturalne kosmetyki, miałam problem z trądzikiem i wypryskami. W tej chwili sytuacja się unormowała. Zamierzam nadal stosować się do wszystkich zaleceń i wskazówek, ponieważ widzę tego wymierne efekty. Zalecam również innym, by uczyli się na moich błędach i nie kombinowali sami z preparatami przeciwpasożytniczymi, bo można tylko pogorszyć sprawę (rozdrażnić pasożyty) i zatruć się jeszcze bardziej. Ostatecznie i tak pewnie traficie do Pani Pauliny. Ona wie, jak skutecznie z nimi walczyć.

 

Arletta

Arletta

Na imię mam Arletta (48 lat). Od wielu lat cierpiałam na migrenowe bóle głowy, w związku z czym przyjmowałam silne leki, które czasem pomagały, a czasami nie. Bóle były tak silne i dokuczliwe, że 3-4 razy w miesiącu brałam wolne, bo nie byłam w stanie pracować. Brakowało mi energii, czułam się tym wszystkim wykończona.

Do gabinetu Pani Pauliny trafiłam za sprawą koleżanki, która wcześniej też przeszła oczyszczanie organizmu. Początkowo nie wierzyłam, że oczyszczanie jelita może w jakikolwiek sposób pomóc na migreny. Myślałam: co wspólnego ma jedno z drugim, jaki związek może łączyć jelito z mózgiem? A jednak… Od momentu rozpoczęcia terapii nie miałam ani jednego epizodu bólu migrenowego. Jestem pełna energii do życia i optymizmu. Mąż cieszy się, bo wcześniej to tylko „tabletki, i tabletki”… Córka przeprosiła, że początkowo negatywnie nastawiona była do mojego oczyszczania organizmu. Mama zauważyła poprawę mojej cery. Również w pracy wszyscy się dziwią na te pozytywne zmiany. Udało mi się trochę nabrać wagi, ciemne ubrania zamieniłam na kolorowe. Zaczynam teraz drugi etap oczyszczania, pełna energii i chęci, by doprowadzić działania do końca, zwłaszcza, że widzę tego dobre efekty. Teraz już wiem, jak właściwie zadbać o swoje zdrowie.

Jestem bardzo szczęśliwa, że trafiłam do Pani Pauliny.

Jestem wdzięczna za pomoc, jaką Pani mnie otoczyła, za to, z jaką troską zajęła się Pani moim zdrowiem. Chcę podziękować za to, że obojętnie kiedy zadzwoniłam, Pani poświęcała mi czas, uwagę i wsparcie. To pozytywne nastawienie i wszelkie dobre, efektywne rady, to bardzo ważny element współpracy pomiędzy osobą przeprowadzającą kurację a jej „mentorem”. Dziękuję!

Anna

Anna

Na imię mam Anna, mam 54 lata, od przeszło dwudziestu lat mieszkam w Belgii. Zrządzeniem losu a raczej Opatrzności Bożej przed kilkoma miesiącami w czasopiśmie „O czym lekarze ci nie powiedzą” natrafiłam na informacje o działalności Pani Pauliny Jodestol. Były tam krótkie wzmianki o filmikach zamieszczonych na kanale YouTube, które sugerowały, że ich autorka wie sporo o PRZYCZYNACH chorób neurologicznych, onkologicznych, kostno-stawowych, kobiecych i innych. Zaczęłam oglądać te filmiki, a następnie polecać je znajomym, którzy borykali się z rozmaitymi problemami zdrowotnymi.

Kiedy moja teściowa – kobieta, która do 82. roku życia nie chodziła do lekarzy – zachorowała na raka jajników, a zaraz potem zmarła, znajoma powiedziała mi, że guzy w narządach kobiecych zwykle spowodowane są przez przywry i można to z powodzeniem leczyć naturalnymi środkami – ziołami – jak wieki temu. Okazało się, że wie to od pani Pauliny, bo sama była jej klientką i osobiście się znają.

Po obejrzeniu filmików Pani Pauliny, w których darmowo przekazuje ludziom swoją bezcenną wiedzę, i po przeczytaniu jej książek, pisanych bardzo prostym, przystępnym i zrozumiałym dla każdego językiem, postanowiłam zapisać się na wizytę w jej gabinecie. Filmy i książki polecam każdemu, dla kogo dbałość o zdrowie jest istotną wartością, bowiem znaleźć tam można odpowiedzi wskazujące przyczyny wielu chorób, schorzeń i dolegliwości. Ponadto, jak wspomniałam wcześniej, nie trzeba mieć wiedzy medycznej ani żadnej pokrewnej, by pojąć te informacje. Są pisane tak, by każdy, bez wyjątku, je rozumiał, a do tego są rzeczowe i konkretne. Prawda jest taka, że przez całe swoje życie od nikogo nie usłyszałam prawdy o przyczynach chorób, a wszystko stało się dla mnie jasne dopiero w gabinecie Pani Pauliny. Jestem pod niesamowitym wrażeniem jej wiedzy na temat pasożytów oraz prawdziwych przyczyn chorób, jak również umiejętności efektywnego przekazywania tych mądrości przeciętemu człowiekowi oraz troski, z jaką pochyla się nad każdym klientem. A lekarze? Lekarze nie informują ludzi o genezie chorób. Mówią: „przyczyna jest nieznana, to jest genetyczne, nieuleczalne”… i tyle. Nieważne czy to Polska, czy Belgia, kończy się przepisaniem leków, bez wskazania źródła problemów. Ja zapytam więc: na co te leki, skoro PRZYCZYNA jest dla lekarzy nieznana? Na jakiej podstawie uważają, że lek zadziała, przyniesie korzyść, skoro nie wiadomo – według nich – co wywołało te objawy?

Dzisiaj, po lekturze tych książek i obejrzeniu filmów wiem już dużo więcej na temat przyczyn swoich dolegliwości, dręczących mnie obecnie, jak również dwadzieścia czy czterdzieści lat temu. Nie byłam może jakaś specjalnie chora, a nawet rzekłabym, że jestem dość krzepka jak na swój wiek, nie przyjmowałam na stałe leków, ale zdecydowałam się na oczyszczanie organizmu, bo zrozumiałam, że to właściwa droga do zdrowia. Można to porównać do przeglądu samochodu: może to i kosztuje, ale wiemy, że będziemy jeździć bezpiecznie. Tym bardziej, że wiedzę na temat oczyszczania i potrzeb organizmu dostajemy od Pani Pauliny w jasnej, przejrzystej formie – jak w książce kucharskiej, gdzie przepisy są podane ściśle i krok po kroku, by wszystko wyszło jak należy.

Dziękuję Pani Paulinie za tę wiedzę, którą mogę teraz dzielić się ze swoją rodziną i znajomymi. Nie chciałabym, by ktoś mi kiedyś powiedział: „wiedziałaś, a nie powiedziałaś”. Świadomość i profilaktyka to podstawy zdrowia!

Justyna

Justyna

Jestem mamą ośmioletniego Karola. Syn urodził się zdrowy, ale niedługo po powrocie do domu pojawiły się problemy ze snem i bóle brzucha. Wyglądało to jak kolki. Codziennie płakał bardzo długo w nocy i dopiero nad ranem zasypiał. Taki stan utrzymywał się do około 1,5 roku po urodzeniu. Był również bardzo nerwowy i ruchliwy. Żaden lekarz nie był w stanie nam pomóc. Dostaliśmy tylko leki na sen, które podałam synowi jeden jedyny raz, gdyż obudził się pół godziny po ich zażyciu. Wszyscy powtarzali, że tak ma być i że z tego wyrośnie. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczął już lepiej sypiać, pojawiły się problemy skórne. Początkowo były to niewielkie zmiany na rękach, w miejscu łokci (tylko po wewnętrznej stronie), na dłoniach i pod kolanami. Stwierdzono atopowe zapalenie skóry. Dostaliśmy maści, które stosowałam doraźnie, gdy objawy się nasilały. Zalecono również kąpiele w emolientach i nawilżanie skóry (niestety tym sposobem grzyby i pleśnie na skórze syna dostawały tylko systematycznej pożywki).

Z czasem pojawiły się bóle brzucha, szczególnie rano, które przeradzały się w coraz częstsze i intensywniejsze. W 2014 roku zostaliśmy skierowani do szpitala na trzydniową obserwację, w czasie której dowiedziałam się, że syn ma bóle na tle nerwowym. Chciano nam podać antybiotyk na kaszel, ale wypisałam syna na własne żądanie. W 2015 roku zmiany skórne, jak i inne dolegliwości, mocno się nasiliły. Skóra była w fatalnym stanie. Pojawiła się ropa, syn mocno się drapał. Nie mogliśmy spać w nocy. Budził się, dosłownie wyjąc z powodu silnego świądu i pieczenia. Syn drapał się bardzo mocno, rozdrapywał rany, z których lała się krew i ropa.

Pojawiały się też nowe lub nasilały stare dolegliwości (z tych które pamiętam): silne bóle brzucha i głowy, drętwienie stóp i nóg, całonocne mimowolne ruchy ciała, duszności, bóle mięśniowe, szybka męczliwość, powiększone węzły chłonne, nadpobudliwość psychoruchowa, podkrążone oczy, napuchnięte powieki, brak apetytu, łaknienie na słodkości, spadek masy ciała, problemy z wypróżnianiem. Obserwowaliśmy reakcje alergiczne w kontakcie ze zwierzętami, z kurzem, czy przy zjedzeniu niektórych produktów. W międzyczasie odwiedziliśmy około 20 lekarzy. U niektórych odbyliśmy po kilka wizyt. Na własną rękę robiliśmy różnorakie badania krwi, kału, usg, badanie włosów. Przetestowaliśmy niekończącą się listę syropów antyhistaminowych, maści sterydowych, maści robionych na receptę, emolientów, po których nie było żadnych rezultatów, a w późniejszym czasie zawsze pogorszenie. Diagnozy lekarskie momentami zwalały nas z nóg: alergia na proszek do prania; albo syn, pomimo że jest jedynakiem, budzi się w środku nocy i płacze, by zwrócić naszą uwagę na siebie; lub że to choroba dziedziczna, a zarazem cywilizacyjna. Nagminnie słyszeliśmy, że tak ma być, że syn z tego wyrośnie, że mnóstwo dzieci ma to samo. Pytaliśmy o przyczyny choroby syna, ale odpowiedzi były zawsze wymijające, a my mieliśmy wielokrotnie większą wiedzę na temat podłoża dolegliwości naszego dziecka niż lekarze, do których przychodziliśmy i płaciliśmy za poradę. Stan syna cały czas się pogarszał, nie był w stanie chodzić do przedszkola, później do szkoły, nie był w stanie spać w nocy. Gdy straciliśmy przekonanie do medycyny konwencjonalnej, zaczęliśmy szukać metod  i kuracji naturalnych. Jednak nic nie przynosiło rezultatów, a momentami było jeszcze gorzej. Jednak wiedzieliśmy, że musimy pójść tą drogą, bo przyczyna dolegliwości tkwi w organizmie, a nie jest spowodowane reakcją na czynniki zewnętrzne.

Panią Paulinę odkryliśmy dzięki filmikom zamieszczonym w internecie. Od razu zdecydowaliśmy się na oczyszczanie. Nie mieliśmy na co czekać, bo przed wizytą nie spaliśmy tydzień, gdyż stan syna był już tak zły. Byliśmy wyczerpani, a Pani Paulina okazała się cudem na naszej drodze, o który nieustannie modliliśmy się i nieustannie wierzyliśmy, że nastąpi.

Po powrocie do domu, zrobiliśmy synowi pierwszą lewatywę. To, co poczuliśmy i zobaczyliśmy, utwierdziło nas w tym, że to tą drogą powinniśmy pójść. Nie szpital ani leki, tylko systematyczna i wytrwała praca, która – krok po kroku – zaprowadzi nas do celu. Od rozpoczęcia oczyszczania, tj. od ośmiu miesięcy, stan zdrowia syna cały czas się poprawia. Zniknęło wiele dolegliwości, a co najważniejsze – wysypiamy się w końcu. Stan skóry systematycznie się polepsza, a obszar zajęty zmianami cały czas się zmniejsza.  Syn wrócił do szkoły. Jeszcze mnóstwo pracy przed nami, ale dzięki wskazówkom Pani Pauliny wiemy, jak postępować, aby wszystko szło w dobrym kierunku. Najważniejsze, że nie szkodzimy już synowi. Wszystko to, co stosowaliśmy wcześniej, pogarszało stan zdrowia Karola. Teraz mamy pewność, że nie robimy mu krzywdy, stosujemy odpowiednią, zdrową dietę i dostarczamy organizmowi to, czego mu brakuje, a przede wszystkim oczyściliśmy jelita. Wiemy czego unikać, co szkodzi, a co jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Wiemy też, że cały czas należy szukać, modlić się i wierzyć, że jest sposób na to, by znaleźć ratunek w każdej sytuacji, nawet beznadziejnej, a rozwiązanie często przychodzi w momencie, gdy już brakuje sił. Teraz wiemy, że nasze zdrowie leży w naszych rękach i nie jesteśmy już skazani na wiedzę – a niestety częściej na niewiedzę – lekarzy, tylko sami musimy myśleć logicznie i być wytrwałym w dążeniu do celu.

Co by było z nami i naszym synem, jeżeli nie spotkalibyśmy na swojej drodze Pani Pauliny? Trudno to sobie nawet wyobrazić.

Dziękuję za wszystko.

Małgosia

Małgosia

Do Pani Pauliny trafiłam z silnymi, czasami trwającymi kilka dni, migrenami. Przyjmowałam wówczas 12 różnych tabletek, sukcesywnie przepisywanych mi przez rzekomych lekarzy-specjalistów. Leki działały powierzchownie, tzn. nie leczyły przyczyn, a jedynie łagodziły, na pewien czas, nasilające się objawy. Żaden z lekarzy nigdy nie wysilił się nawet na bardziej skrupulatne przeanalizowanie mojego przypadku i odnalezienie przyczyny moich dolegliwości. Wizyty trwały zazwyczaj pięć, góra dziesięć minut i kończyły się odesłaniem do apteki lub innego „specjalisty”.

Pani Paulina od razu rozpoznała przyczynę mojego złego samopoczucia, napadów lęku i strachu. Po przeprowadzeniu testu metodą biorezonansu, stwierdziła obecność w krwi dużej ilości larw glisty ludzkiej. Codziennie wydalałam duże ilości różnego rodzaju pasożytów meduzopodobnych, algapodobnych, sznurkopodobnych i galarety. Widziałam je na własne oczy, zrobiłam zdjęcia. Wraz z postępem procesu oczyszczania każdego dnia czułam się lżejsza, bardziej radosna. I tak też zaczęłam odbierać otaczające mnie środowisko. Teraz częściej się uśmiecham i potrafię cieszyć się z drobnych rzeczy, dziękując za każdy dzień i to, co ze sobą niesie.

Pani Paulina, w tym co robi, działa kompleksowo. Oczyszczając organizm z pasożytów sprawia, że mamy więcej energii, której one już nam nie zabierają. I tę energię, z czystym umysłem, możemy inwestować w jakościowo lepsze życie.

Pani Paulina jest aniołem, którego spotkałam na swojej drodze, ponieważ dała mi szansę na nowe życie. Od samego początku oczyszczania wspierała mnie i prowadziła, krok po kroku, przez każdy jego etap. Zyskałam chęć do życia i – co za tym idzie – stałam się bardziej kreatywna i przebojowa. Zmieniłam garderobę, w której kiedyś przeważała czerń i kolory szarości. Teraz dominują tam piękne i witalne pastelowe barwy.

Objawy depresji zniknęły. Od 2 lat nie przyjmuję już żadnych leków. Przestałam odwiedzać lekarzy i wspierać nieskuteczny rynek farmaceutyczny.

Wszystkim Państwu, którzy zmagają się z rzekomo „nieuleczalnymi” chorobami układu nerwowego, chciałabym powiedzieć, że są one w 100% uleczalne, czego sama jestem doskonałym przykładem. Jeżeli kochają Państwo życie i zależy Państwu na zdrowiu, nie oddawajcie go w ręce ludzi, dla których pomoc często sprowadza się do bezmyślnego wypisania recepty, żeby firmy farmaceutyczne, dla których oni sami pracują, miały rynek zbytu.

Życzę Państwu podejmowania dobrych decyzji w zgodzie ze swoim sercem.

Asia

Asia

Do Paulinki trafiłam w wieku 28 lat, tak naprawdę dzięki mojej mamie, która w poszukiwaniu przyczyn szerokiego wachlarza rozmaitych dolegliwości, z którymi wówczas się zmagała, natrafiła na film Pauliny, zatytułowany „Rdzeń naszego zdrowia – czyste jelito grube”. Paulina dokładnie – i przy użyciu bardzo prostego języka – wyjaśnia, jak ważną rolę w naszym organizmie pełni jelito grube i jakie komplikacje zdrowotne niesie ze sobą jego zanieczyszczenie.

Kiedy przyjechałam do Pauliny mój stan umysłowy bliski był depresji. Piszę o tym „ku przestrodze” dla wszystkich osób, które szukają pomocy „na własną rękę”, nie posiadając istotnej wiedzy z obszaru oczyszczania, które podejmują. Odnalazłam rzekomego „specjalistę,” z nadzieją, że znał się na tym, co robił, a on doprowadził moje zdrowie do jeszcze gorszego stanu. Byłam psychicznie i fizycznie wyczerpana zaordynowaną przez niego kilkumiesięczną kuracją, która miała na celu „wyniszczenie” pasożytów i usunięcie ich martwych ciał, wydzielających bardzo silne i niebezpieczne toksyny, które stopniowo zatruwały cały mój organizm, po przedostaniu się do krwiobiegu. Moje samopoczucie pogarszało się z każdym dniem. Byłam coraz bardziej przygnębiona, niespokojna, pełna obaw i strachu. Często wybuchałam płaczem, bez żadnej przyczyny. Brakowało mi energii, siły i chęci do życia. Byłam też bardzo zmęczona.

Po przeprowadzeniu testu Paulina obawiała się podjęcia pomocy mi w oczyszczaniu mojego organizmu, widząc jak bardzo był zatruty toksynami. W tamtym okresie byłam także wegetarianką, o bardzo szczupłej sylwetce. Jak to ujęła Paulina, „na moich kościach nie było mięśni”. Było to dodatkową przeszkodą i kolejnym powodem, dla którego Paulina początkowo odmówiła współpracy ze mną. Oczyszczanie jest długim procesem, dlatego organizm musi być „na tyle silny”, aby poradzić sobie z „naruszonymi” i – co za tym idzie – agresywnymi pasożytami.

Mój stan umysłowy z pierwszej wizyty cechowała apatia i obojętność. Miałam problemy z koncentracją i logicznym myśleniem. Poprawę poczułam już po pierwszej sesji metodą biorezonansową. W Centrum Zdrowia otoczona byłam osobami serdecznymi, wyrozumiałymi i cierpliwymi, które prowadziły mnie „krok po kroku” przez okres całego procesu oczyszczania. Także ludzie, których tam poznałam, czasami z najodleglejszych zakątków świata, ich historie o tym, jak bardzo ich życie uległo zmianie, wypełniały mnie optymizmem i dawały mi mnóstwo pozytywnej energii i determinacji.

Sama Paulina jest wulkanem czystej radości i pozytywnej energii. Swoją przebojowością i pogodą ducha zaszczepia w ludziach pozytywne myślenie, uczy jak prostymi metodami czerpać radość z życia, stosuje przy tym m.in. terapię kolorem i cierpliwie prowadzi nas, krok po kroku, przez cały okres oczyszczania. Pomimo sporej odległości, jaka dzieli Centrum od miejsca mojego zamieszkania, na etapie oczyszczania lub odkwaszania czułam się bezpiecznie, ponieważ Paulina zawsze „czuwała” po drugiej stronie telefonu. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć.

Paulina jest autentyczna i spójna, w tym co czuje i co robi z wielkim sercem, wypełnionym ogromną miłością, pasją i oddaniem. Osiągnęła już tak wiele, „wcielając” w życie sporo swoich marzeń. Można by pomyśleć, że przecież mogłaby teraz wieść spokojne życie w słonecznej Hiszpanii, u boku męża, ale ona, zamiast tego, szukając funduszy na wybudowanie Międzynarodowego Centrum, pisze książki, aby uświadomić czasami bardzo ciężko chorych ludzi, że dolegliwości, z którymi od lat się zmagają, mają swoją przyczynę w pasożytach i zakwaszonym organizmie.

Tam, gdzie „specjaliści” na bazie „sprzętu” diagnozują nowotwory, Paulina widzi skupione w siedlisku pasożyty. Kiedy akademiccy „eksperci”, dla których liczą się tylko zyski firm farmaceutycznych i utrzymanie ciepłej posady, wspieranej przez owe firmy, oferują wyniszczającą i tak słaby już organizm np. chemioterapię, zabijającą połowę chorych na raka, a pacjenta nierzadko postrzegają jako dożywotniego konsumenta leków, napędzającego rozwój branży farmaceutycznej, Paulina zaleca oczyszczanie organizmu z pasożytów i toksyn, z jednoczesnym wzmacnianiem go odpowiednimi suplementami, aminokwasami i właściwą dietą, przywracającą odporność.

Kochana Paulinko, żadne słowa nie są w stanie wyrazić wdzięczności w moim sercu, za to, że Cię spotkałam na swojej drodze. Dałaś mi nowe spojrzenie na świat, ludzi i pomogłaś odnaleźć gdzieś zgubioną pewność siebie i chęć do życia.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję.