Ula

Ula

Wszystko zaczęło się po powrocie z podróży po Meksyku. Zaczęłam odczuwać pod skórą lekkie ruchy, jakby gilgotanie, przesuwanie się. Nigdy wcześniej nie miewałam takich odczuć. Zaczęłam googlować w Internecie i wyszło mi, że objawy takie wskazują na pasożyty. Mieszkam w Nowej Zelandii, więc zaczęłam szukać pomocy u miejscowych lekarzy od chorób zakaźnych. Nikt jednak nie potrafił mi pomóc. Nikt również nie chciał przepisać leków przeciwpasożytniczych, ponieważ wyniki z krwi wychodziły dobre. Ostatni z lekarzy u którego byłam zalecił mi wizytę u psychiatry. Wtedy stwierdziłam, że szukanie pomocy tutaj jest bez sensu i zaczęłam poszukiwać innego, alternatywnego rozwiązania.

Miałam pewność, że mam do czynienia z pasożytami, w tym przekonaniu utwierdziły mnie znalezione w sieci komentarze i historie innych ludzi, którzy również bezskutecznie poszukiwali dla siebie ratunku.

Rodzina wysłała mi z Polski leki przeciwpasożytnicze. Niestety po ich zażyciu objawy znacznie się nasiliły, doszło do zaognienia mojego stanu. To pełzanie było nie do zniesienia! Zrozumiałam, że pogorszyłam tylko sprawę.

Jeszcze będąc w Nowej Zelandii, zaczęłam poszukiwać kompleksowego programu oczyszczania z pasożytów i w ten sposób znalazłam filmiki Pani Pauliny Jodestol. Po zapoznaniu się z metodą proponowaną przez Panią Paulinę wiedziałam, że to to, czego poszukuję, że to program, który od A do Z poprowadzi mnie przez proces oczyszczania z pasożytów. A czułam ich obecność coraz mocniej i coraz dokuczliwiej, rozniosły się już po całym ciele.

Po czterech miesiącach od pierwszych odczuć w organizmie obecności pasożytów, przyleciałam do Polski. W listopadzie rozpoczęłam oczyszczanie. Stosowałam się ściśle do wszystkich zaleceń, włącznie z pilnowaniem godzin przyjmowania wskazanych produktów. Skrupulatnie stosowałam programy z maszynki. Tam, gdzie nie dotrą zioła, tam pomaga maszynka – jej używanie to kontrola nad ilością pasożytów.

Odstawiłam gluten, nabiał, białko zwierzęce.

Przeraziła mnie ilość różnego rodzaju pasożytów, które zaczęłam z siebie wypłukiwać. Zdarzały się duże, długie okazy – byłam zaskoczona, ale oprócz paniki czułam również ulgę, że się tego pozbywam, że zaczęłam znów mieć kontrolę nad tym, co dzieje się w moim organizmie. Odciążyło mnie to również w pewien sposób psychicznie. Na bieżąco wysyłałam na e-mail Pani Pauliny zdjęcia swoich postępów, zarówno z czyszczenia jelit, jak i wątroby. W pierwszym miesiącu pasożyty intensywnie wychodziły, w drugim miesiącu było ich już trochę mniej, teraz, w trzecim miesiącu, wypłukuję już tylko pojedyncze egzemplarze. Cały czas przyjmuję zioła zwane „zabójcami” i przez najbliższe miesiące nadal planuję je przyjmować, dodatkowo dołączając zioła na oczyszczanie nerek i odkwaszanie.

Znacząco zmniejszyły się odczucia przemieszczania się larw pod skórą – nie do zniesienia zwłaszcza nocami, gdy człowiek leży nieruchomo. Czuję jeszcze to gilgotanie, ale już zdecydowanie mniej zintensyfikowane. Wiadomo, że gromadząc w sobie to wszystko przez lata, przez całe życie właściwie, nie pozbędziemy się tego z dnia na dzień, to długotrwały proces. Zwłaszcza, że one wciąż się rozmnażają i to w ogromnych ilościach. Rozumiem to i dlatego konsekwentnie, sukcesywnie nad tym pracuję.

Poza tym kuracja oczyszczająca pozytywnie wpłynęła na moją kondycję skóry twarzy, dekoltu oraz włosów (mniej się przetłuszczają). Wcześniej, choć stosowałam dobrą, miękką wodę i jedynie naturalne kosmetyki, miałam problem z trądzikiem i wypryskami. W tej chwili sytuacja się unormowała. Zamierzam nadal stosować się do wszystkich zaleceń i wskazówek, ponieważ widzę tego wymierne efekty. Zalecam również innym, by uczyli się na moich błędach i nie kombinowali sami z preparatami przeciwpasożytniczymi, bo można tylko pogorszyć sprawę (rozdrażnić pasożyty) i zatruć się jeszcze bardziej. Ostatecznie i tak pewnie traficie do Pani Pauliny. Ona wie, jak skutecznie z nimi walczyć.

 

About the Author