Wdzięczny pacjent z Niemiec

Wdzięczny pacjent z Niemiec

Przyjęto mnie do szpitala w 1984 r. z ciężkimi skurczami żołądka i biegunką. Zdiagnozowano chorobę Crohna. Na początku przepisano mi 70 mg hydrokortyzonu oraz inne leki (w tym: lek chroniący żołądek). Lekarstwa te przyjmowałem przez wiele lat. Biegunki były wprawdzie rzadsze, ale i tak chodziłem do toalety od 6 do 8 razy dziennie. Stolec był najczęściej bardzo miękki i rzadki. Zazwyczaj nie dokuczały mi żadne bóle, od czasu do czasu odczuwałem lekkie skurcze w obszarze, w którym jelito cienkie przechodzi w jelito grube. Ponieważ nie chciałem przyjmować lekarstw przez całe życie, poszedłem do pani Pauliny Jodestol. Podczas testu pani Paulina powiedziała, że mam kilka pasożytów, które powinienem zwalczyć oczyszczaniem organizmu. Przeprowadziłem je zgodnie z instrukcją i sfotografowałem wyniki. Po oczyszczeniu jelit, wątroby i nerek po krótkim czasie mogłem odstawić lekarstwa (czego pani Paulina nie zaleca, ale zrobiłem to na własną odpowiedzialność). Do tej pory oddaję zwykły stolec bez bólu i bez problemów, nie przyjmuję żadnych leków. W końcu zrobiłem kolonoskopię, w której stwierdzono, że w jelicie występują jedynie niewielkie zabliźnienia, a po chorobie Crohna nie pozostało śladu. Dziękuję bardzo.

Laura

Laura

W klasie maturalnej (czyli 11 lat temu) zdiagnozowano u mnie schizofrenię, byłam w szpitalu. Od tamtej pory – czyli 11 lat z niewielkimi przerwami – zażywałam leki psychotropowe. Powodowały one ospałość, otumanienie, wyłączenie pracy mózgu, rezygnację z życia, nie dostrzegałam pozytywnego świata wokół siebie. Kilka razy próbowałam odstawiać leki, ale choroba zawsze wracała.

Ostatnią deską ratunku było dla mnie spotkanie z Panią Pauliną Jodestol, w listopadzie 2017 roku. Przyszłam do niej wyczerpana i zmęczona. Pani Paulina powiedziała mi, że nie jestem chora na schizofrenię, a mój stan spowodowany jest tym, że mam dużo pasożytów, grzybów, pleśni, bakterii i silne zakwaszenie. Mówiła, że będzie dobrze, a moje zdrowie się poprawi. Te słowa mnie podbudowały. Zdecydowałam się na oczyszczanie organizmu. Przyznam, że na początku troszkę przerażało mnie przyjmowanie ziół, robienie lewatyw, ale okazało się to naprawdę proste. W trakcie oczyszczania, z każdym tygodniem, czułam się coraz lepiej. Przy oczyszczaniu jelit, na sitku widziałam pasożyty. Zaczęłam coraz mocniej wierzyć w to, że nie mam schizofrenii, a przyczyną moich problemów były pasożyty, grzyby, pleśnie i bakterie. Przez cały ten czas byłam w kontakcie z Panią Pauliną, nigdy nie odmówiła mi rozmowy, wciąż mnie wspierała i podbudowywała. Pani Paulina mówiła, żeby nie odstawiać leków, ale sama czułam, że mój organizm już ich nie potrzebuje. Stopniowo zaczęłam zmniejszać dawki. Po oczyszczaniu wątroby poczułam się jak nowo narodzona, jakby spadł ze mnie jakiś ciężki kamień. Poczułam, że już w ogóle nie potrzebuję przyjmowanych dotąd leków.

Zaczęłam robić drugi etap – oczyszczanie nerek, odkwaszanie. Wcześniej – już od czasów licealnych – miałam stwardniałe mięśnie karku, do tego stopnia, że aż trudno było mi nosić plecak. Pani Paulina powiedziała, że to stwardnienie w karku to nic innego, jak zakumulowany kwas moczowy. Okazało się, że piję zdecydowanie za mało wody, nerki nie filtrują jak należy, w moczu mam sporo piasku – to wszystko widać na zdjęciach. W dwóch butelkach znalazły się nawet pasożyty i pleśnie. Muszę tu dodać, że po oddaniu moczu tego nie było, mocz był czysty. One wyrosły potem, w kwaśnym środowisku. Po oczyszczaniu nerek i odkwaszaniu byłam zaskoczona i zachwycona tym, jak polepszyło się moje zdrowie. Wszystko, o czym Pani Paulina pisze w swoich książkach jest prawdą i zgadza się.

Polecam wszystkim przeczytanie książek Pani Pauliny, ja po ich lekturze zrozumiałam wiele rzeczy, pojęłam, co wcześniej działo się w moim organizmie. Chciałabym doprowadzić oczyszczanie do końca i pozbyć się wszystkiego, co w sobie noszę. Trzymam się zaleceń Pani Pauliny: kolorowe ubrania, relaksacyjna muzyka, pozytywne myśli, spacery przed snem. Wspólnie żartujemy co do mojej przyszłości – Pani Paulina marzy, żeby oczyścić wszystkich młodych ludzi, aby rodziło się zdrowe pokolenie!

Dla przyszłych klientów Pani Pauliny mam jedną radę: należy ufać jej wiedzy, doświadczeniu, wierzyć w efektywność oczyszczania i stosować się co do wszelkich zaleceń. To gwarancja sukcesu i powodzenia procesu. Cieszę się swoim stanem, dzisiaj mam już dużo większy zakres wiedzy na temat ludzkiego organizmu i zdrowia. Wierzę, że nie mam schizofrenii i z każdym kolejny tygodniem będę czuła się lepiej, i lepiej. Polecam innym test i oczyszczanie u Pani Pauliny. Dziękuję, Pani Paulino!

Katarzyna

Katarzyna

Pierwsza diagnoza u dziecka („pasożyty”) była dla mnie dużym zaskoczeniem. Wynik otrzymałam od lekarza naturopaty, który jest gastrologiem. Następnie poradziłam się kilku lekarzy pediatrów, którzy generalnie odradzili leczenie z uwagi na toksyczność leków odrobaczających. Usłyszałam nawet teorię, że organizm dziecka sam zwalczy pasożyty. Natomiast zlecili wykonanie analiz kału i krwi, aby się upewnić, czy są pasożyty. Bardzo drogie badania z krwi nie potwierdziły pasożytów, również badania kału nic nie wykazały. Dziecko nie chciało chodzić do szkoły z powodu ciągłego bólu brzucha i głowy, a także niewyspania i nieustannego drapania się – podjęłam próbę leczenia u pewnego naturopaty. Córka otrzymała leki oraz dietę wykluczającą. Nastąpiła chwilowa poprawa. Dziecko przestało skarżyć się na boleści różnego typu, wzmógł się apetyt i dobrze spało. Jednak kolejne badania zawsze wykazywały obecność lub wręcz inwazję pasożytów. Odkąd zdiagnozowano u córki pasożyty leczenie trwa już 3 lata. Podawałam kilka różnych leków. Częste objawy po zażyciu medykamentów to: zawroty głowy, nudności, silne przeziębienie, wysoka gorączka, swędzenie skóry i odbytu, różne wysypki skórne i alergie pokarmowe, a także problemy z wypróżnianiem. Niestety leczenie – przy tej mnogości nieprzyjemnych dolegliwości – nie przynosiło pozytywnych rezultatów. Ostatecznie trafiłyśmy do znanego doktora, wówczas i ja miałam już diagnozę jak u córki. Leczyłyśmy się cały miesiąc chemią. Po skończeniu kuracji znów wyszły nam pasożyty. Byłam załamana. Była to droga donikąd, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że aż tak wyniszczy nasze organy wewnętrzne. Przez cały ten okres szukałam pomocy w internecie, kupowałam książki o tej tematyce. Nigdzie złotej recepty na pozbycie się pasożytów. Po zapoznaniu się z lekturą „Szkoła zdrowia” Nadieżdy Siemionowej chciałam podjąć jeszcze jedną próbę, tym razem lecząc się bez chemii, tylko w oparciu o zioła i zabiegi oczyszczające. Wtedy natrafiłam w gazecie na reklamę Pani Pauliny Jodestol. Podjęłyśmy oczyszczanie. 

Obecnie jestem pewna, że te wcześniejsze 3 lata były źle spożytkowane i w ten sposób nigdy byśmy się nie wyleczyły, wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej zanieczyściły. Dlatego chciałabym przestrzec osoby, które mają diagnozę, aby nie marnowały czasu i środków na konwencjonalne leki chemiczne, a od razu wybrały krótszą i właściwą drogę po zdrowie. Teraz obie czujemy się fantastycznie, mimo, że jesteśmy dopiero na samym początku oczyszczania u Pani Pauliny. Wcześniej nie miałyśmy żadnej odporności na choroby bakteryjne i wirusy, często brałyśmy tabletki przeciwbólowe, byłyśmy rozdrażnione i zmęczone, źle spałyśmy i występowały u nas zawroty głowy, problemy skórne oraz biegunki na przemian z zaparciami, a dziecko dodatkowo zaczęło moczyć się w nocy i miewać częste zapalenia pęcherza. 

Ostatnio, w chwili zwątpienia, zadałam pytanie mojej córeczce, czy nie marnuję jej dzieciństwa czasochłonnymi zabiegami, a ona odpowiedziała mi, że bardzo mnie kocha i jest wdzięczna za to, co dla niej robię, że w końcu czuje się bardzo dobrze i chce, żeby było tak zawsze.

Dzięki temu, że trafiłam do Pani Pauliny, nasza historia – na szczęście – zakończyła się dobrze.

Pani Paulino, serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Jolanta

Jolanta

W wieku 22 lat zaczęłam przygodę z alergią, tj. ciągły katar i łzawienie oczu utrzymujące się od rana do nocy. Odczulanie trwające 5 lat nie odniosło żadnego skutku. Objawy utrzymywały się 365 dni w roku, bez względu na porę roku.

W tym samym momencie rozpoczęły się również problemy z ciągłymi, nawracającymi stanami zapalnymi organizmu, utrzymującymi się mimo leczenia farmakologicznego.

W roku 2005 nastąpił rzut choroby. Ze szpitala wyszłam z rozpoznaniem, że to stwardnienie rozsiane. W kolejnych miesiącach, po dodatkowych badaniach, wykluczono SM, ale diagnozy nie postawiono.

Objawy, które temu towarzyszyły to:

brak równowagi podczas chodzenia,
oczopląs,
podwójne widzenie,
całkowite osłabienie mięśni,
brak możliwości koordynowania ruchu rąk, nóg,
problemy w wypowiadaniu słów i zdań.

Ogólnie brak możliwości samodzielnej egzystencji.

Wycofywanie się objawów trwało kilka miesięcy. Po tym czasie pojawiły się kolejne objawy, tj. uporczywe migrenowe bóle głowy, trwające kilka dni, przez całą dobę, którym towarzyszył światłowstręt oraz wymioty, bóle mięśni i kręgosłupa, zaparcia (które doprowadziły do operacji szczeliny odbytu). Przez okres 11 lat podawano mi leki mające na celu niwelowanie ww. objawów.

Przyjmowałam 24 tabletki dziennie, testując ciągle nowe. W styczniu 2016 r. pojawił się kolejny kryzys. Nasiliły się bóle głowy, mięśni i kręgosłupa, notoryczne biegunki, zawroty głowy. Wykluczyłam z jadłospisu gluten, laktozę oraz część leków, po których i tak nie czułam poprawy. Odwiedziłam kolejnych lekarzy i wykonałam dziesiątki badań, plus systematyczna, wielomiesięczna rehabilitacja. Podejrzewano fibromialgię, która nie została potwierdzona. Potem zalecono terapię i branie leków antydepresyjnych, gdyż sugerowano, że choroba może być spowodowana depresją, stresem i nerwicą. Testowałam kilka miesięcy różne leki, których ostatecznie nie mogłam stosować, gdyż mój organizm reagował na nie spotęgowanym bólem migrenowym. Sugerowano mi po raz kolejny SM. Udałam się więc do specjalisty, który całkowicie wykluczył tę chorobę i napisał na zaświadczeniu, że trzeba szukać innej przyczyny mojego złego stanu zdrowia, bo to na pewno nie jest SM.

W czerwcu 2016 r. zrobiłam badanie żywej kropli krwi, po którym zaczęłam kilkumiesięczne oczyszczanie organizmu. Poczułam nieznaczne polepszenie stanu zdrowia, ale po kilku kolejnych miesiącach objawy wróciły.

Do Pani Pauliny trafiłam w lutym 2018 roku. Po 12 latach ciężkich zmagań z chorobami mogę śmiało powiedzieć, że trafiłam do osoby, która po raz pierwszy patrzy na mój organizm całościowo, widząc przyczyny moich dolegliwości, a nie ich objawy. Jej wiedza i doświadczenie są ogromne i nieocenione. Po niespełna 3 miesiącach widzę już konkretne efekty oczyszczania. To tak, jakby ktoś podarował mi drugie życie. Pani Paulina jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu. Podczas procesu oczyszczania, kiedy miewałam ciężkie chwile, to dzięki jej wsparciu i trosce nie poddawałam się. Mimo wcześniejszych złych doświadczeń z lekarzami, zaufałam jej bezwarunkowo. W tym krótkim okresie minęły uporczywe migrenowe bóle głowy oraz towarzyszące im zawroty i wymioty, alergia jest już tylko wspomnieniem, minęły zaparcia i biegunki. Zdaję sobie sprawę z tego, że oczyszczanie to długi i niełatwy proces, ale dzisiaj już wiem, że warto. Pani Paulina dała mi nadzieję i wsparcie, tak jak wielu osobom, które u niej spotykam. Jesteśmy najlepszym przykładem na to, że powrót do zdrowia jest tylko kwestią czasu i konsekwencji w realizacji zaleceń Pani Pauliny.

Jadwiga

Jadwiga

Mam 66 lat. Choruję już bardzo długo, około 25-30 lat. Zawroty głowy, żołądek, krążenie, ogólnie nie nadawałam się do życia… Dotąd uważałam, że ma to związek z nerwicą. Początkowo leczyłam się u lekarki-bioenergoterapeutki, która wiązała mój stan z niedomaganiem nerek. Bez skutku. Potem chodziłam do homeopaty, przyjmowałam przepisane przez niego leki homeopatyczne. Bóle brzucha doszły wtedy do takiego stanu, jakby były to bóle porodowe, nie wiedziałam wręcz, co robić. Homeopata nie wspomniał jednak ani słowa o chorobach jelit i ich stanie na cały organizm człowieka. Następnie trafiłam do osteopaty. Powiedział, że szukam sobie chorób, a to po prostu zwyczajna nerwica. Zaczęłam jeździć na akupunkturę. Tam zrobiono mi najpierw badanie z pulsu, z tęczówki i powiedziano, że wszystko jest winą krążenia i serca. Zdiagnozowano również zapalenie rwy kulszowej o podłożu nerwicowym. Znowu ani słowa o jelitach. Terapia nie pomagała, a jeżeli już, to jedynie na chwilę, więc szukałam dalej. Trafiłam do pewnego chińskiego doktora – on podczas wywiadu, rozmowy, obserwacji wywnioskował: „ma Pani potwornie chore jelito, to wszystko jest od jelita!”. I to był pierwszy trafny trop, ciągle jednak nie miałam żadnych zadowalających rezultatów kuracji.

Czytając czasopisma „O czym lekarze Ci nie powiedzą” oraz „Harmonia”, trafiłam na informacje o Pani Paulinie Jodestol. Gotowa byłam przyjechać, dzwoniłam już nawet do rejestracji, ale bratanek mnie powstrzymywał, mówiąc: „poczekaj jeszcze, ściągnę takie dobre zioła na chlamydię (bo w międzyczasie wyszło, że ją mam), może to coś pomoże”. Piłam je, ale nic nie pomogły. Intuicja podpowiadała mi, żeby nie zwlekać już ani chwili, tylko jechać czym prędzej do tej kobiety.

Pani Paulina jeszcze przed testem popatrzyła na mnie i powiedziała: ma pani chore jelito, wątrobę, nerki, jest pani zakwaszona, zagrzybiona. Wynik z urządzenia potwierdził to wszystko. Pokazał również wiele pasożytów. Zdecydowałam się na oczyszczanie organizmu. Pierwszy tydzień nie był łatwy, miewałam kryzysy i chwile zwątpienia. Trzeba było odblokować jelito, powoli, powoli. Dopiero po pięciu dniach udało się je udrożnić. Przez ten czas Pani Paulina podtrzymywała mnie na duchu, podpowiadała, radziła, miała naprawdę dużo cierpliwości. Drugi tydzień zleciał jak „perszing”, jelito zostało odetkane, głowa zaczęła pracować. W trzecim tygodniu zaczęłam bez problemu wstawać wcześnie rano (co przedtem było nie do pomyślenia, gdyż – jak wspominałam wcześniej – byłam niemal nie do życia).

To, co ze mnie wychodziło, to wręcz niewiarygodne: pełno robali, obłe glisty, nicienie, flegma, gęsta galareta, grzyby. Niewiarygodne, że człowiek nosi w sobie coś takiego i nawet o tym nie wie, nie spodziewa się!

Istotną kwestią w tym wszystkim jest motywacja ze strony Pani Pauliny. Kiedy miewałam kryzysy, mówiła: „robić dalej, jak na kartkach, wszystko będzie dobrze”. Czuć i widać, że robi to wszystko z sercem, pasją i powołaniem, żyje tym. Jestem pod wielkim wrażeniem. Powinna dalej to robić, bo pomaga tym wielu osobom. Nigdy nie odmówiła mi pomocy i wsparcia, choć dzwoniłam bardzo często. Jak opowiadałam wcześniej, zjeździłam w swoim życiu trochę tych gabinetów medycyny naturalnej i dotąd nie spotkałam się z czymś takim. Każdy szybko zrobił swoje, przepisał jakieś zioła, jakieś leki, bez większego zainteresowania, bez żadnych rezultatów – i koniec. Gdybym tak dzwoniła, odburknęliby, odfurknęli, a Pani Paulina krok po kroku mnie prowadziła, motywowała. Dopiero ona wytłumaczyła mi, na czym polega zdrowie. Minął czwarty tydzień kuracji, a ja wiem, że żyję. To diabelstwo nadal wyłazi ze środka, wypłukuję to, ale wiem, że będzie dobrze. Najważniejsze to iść dalej, do przodu, ukończyć oczyszczanie.

Brakuje takich ludzi jak Pani Paulina. Kiedy popatrzy się na publiczną służbę zdrowia widzimy zakłamanie i niewiedzę. Lekarze nie potrafią postawić prawidłowej diagnozy. Lekarka rejonowa potrafi jedynie wypisywać recepty. Homeopata powiedział: „zakrzepica”, ale jak zapytałam co robić, by jej uniknąć, to odpowiedzi nie uzyskałam. Dostałam leki homeopatyczne na rozpieranie nóg i obrzęki, ale ich przyjmowanie nic nie pomogło. Dlaczego? Dziś już wiem. Bo nie ruszyliśmy, nie oczyściliśmy jelita, to oczywiste! Ledwo chodziłam, nie mogłam utrzymać równowagi, ściągało mnie z jednej strony na drugą. Dziś to wszystko minęło, jak ręką odjął. Wcześniej chodziłam jak od Annasza do Kajfasza. Ludzie, otwórzcie oczy! Nic nie da chodzenie od gabinetu do gabinetu, jeśli specjaliści nie mają wiedzy o pasożytach i randze właściwej pracy układu trawiennego. Bez lewatyw nie da się wyjść z takiego stanu.

Dziś wiem, że intuicja kierowała mnie w dobrą stronę, była trafna. Mąż nie bierze tego wszystkiego poważnie, ale ja robię swoje. Mam nadzieję, że rezultaty oraz to, czego pozbywam się z organizmu, samo do niego przemówi. Nie spocznę, dopóki nie przekonam do oczyszczania córki. Wiem, że tego bardzo potrzebuje, widzę, że jej psychika zmierza nie w tym kierunku, w jakim powinna. Jak tego nie zrobi, pasożyty i grzyby zjedzą ją za życia, a do tego nie chciałabym dopuścić. Mam także syna, lekarza, sam też nie ma zdrowia, ale jak próbuję mu otworzyć oczy i uszy, nawet nie chce tego słuchać. Mówię mu: „zatrzymaj się, zastanów, to wszystko nie wygląda tak, jak mówicie, wyciągaj wnioski, szukaj przyczyny, a nie tylko leki, antybiotyki – one pogarszają sprawę”. Ale dotąd jak grochem o ścianę. Na szczęście do mnie fakty już dotarły, wiem w czym naprawdę jest problem. Martwi mnie, że rodzina jest uparta i nie chce słuchać, ale ja robię swoje, nie poddaję się. Może i oni w końcu przejrzą na oczy?

Życzę wszystkim ludziom, aby dotarli do książek i filmów Pani Pauliny, przeanalizowali, zaczęli myśleć i zrozumieli prawdziwe przyczyny swoich chorób i dolegliwości. One wszystkie zaczynają się w jelicie. Ja też nie będę spoczywała na laurach, będę robiła wszystko, co przykazuje Pani Paulina, do samego końca. Wyczyszczę wątrobę (już wyobrażam sobie co w niej siedzi!), limfę, żyły, nerki, zamknę zawory pomiędzy żołądkiem a dwunastnicą, odkwaszę organizm. Chcę to zrobić, bo widzę w tym sens, widzę pozytywne rezultaty. Jak się coś rozpoczęło, trzeba tego pilnować i doprowadzić do końca. Ja już teraz słyszę śpiew ptaków (jeśli chcecie wiedzieć o co chodzi, polecam książkę Pani Pauliny, „Zdrowe pokolenie – odnowa ludzkości”). A czy Ty go słyszysz?

Dziękuję, Pani Paulino.

Olga z Holandii

Olga z Holandii

Mam 33 lata, od 21. roku życia rozpoczęły się moje problemy zdrowotne. Choruję już od przeszło 10 lat, z ciągłym nasileniem objawów chorobowych i rozwojem nowych dolegliwości. Ostatnie lata to szereg przeprowadzonych badań, diagnostyk i próba rozwikłania tego, co właściwie mi dolega. Miałam robioną kolonoskopię, gastroskopię, endoskopię kapsułkową, MRI scan, badania przeciwpadaczkowe, badania w kierunku boreliozy, badania tarczycy, a nawet badania na guza mózgu. Przez 5 lat lekarze w Holandii szukali przyczyn mojego złego stanu psychofizycznego. 5 lat męczarni, cierpień, chodzenia od gabinetu do gabinetu i pogarszania się mojego zdrowia. W tym miejscu nadmienię tylko, że Pani Paulinie wystarczyło 5 minut, żeby precyzyjnie określić i nazwać to wszystko, co lekarzom zajęło owe 5 lat.

Wracając jednak do mojej drogi przez mękę… Wycięto mi woreczek żółciowy, a od tego momentu – z każdym dniem – było tylko jeszcze gorzej. Lekarze powiedzieli, że mam zajęty drożdżycą układ pokarmowy – od przełyku aż po odbyt – i w 2016 r. przepisali mi sterydy. Stwierdzono u mnie również chorobę Leśniowskiego-Crohna. Ponadto: wrzody na żołądku, objawy tężyczki, chroniczną hiperwentylację. Leczenie objawowe pozwalało mi jako tako funkcjonować w społeczeństwie, na tyle, że byłam w stanie kursować pomiędzy pracą a domem, co to jednak za życie, to jeno wegetacja… Rano miałam problemy ze wstaniem, w ciągu dnia – z koncentracją i chronicznym zmęczeniem; migreny, drętwienie i zawroty głowy uniemożliwiały mi wykonywanie codziennych obowiązków. Nieustannie potrzebowałam wsparcia osoby, która w razie nasilenia objawów chorobowych i zasłabnięcia asekurowałaby mnie i odprowadziła w bezpieczne miejsce. Męczyły mnie całodniowe biegunki. Przepisane mi leki zajmowały 2-3 reklamówki. Lekarze w szpitalu powiedzieli, że z tego stanu, w jakim się znajduję – NIE MA JUŻ WYJŚCIA, muszę pogodzić się z tym, co jest i nauczyć tak żyć.

Mój stan fizyczny siłą rzeczy rzutował na mój stan emocjonalny, umysłowy i obniżającą się samoocenę. Wpadłam w silną depresję, nerwicę, chodziłam rozdrażniona, cierpiałam na stany lękowe, a wszystko to doprowadzało mnie do myśli o samobójstwie. Przyjmowałam leki psychotropowe. W pewnym momencie pomyślałam, że powinnam chyba poddać się leczeniu psychiatrycznemu. I wtedy postanowiłam dać sobie ostatnią szansę wyjścia z tego marazmu, ostatnią deskę ratunku – test i oczyszczanie pod okiem p. Pauliny Jodestol. To była moja ostatnia nadzieja na wyzdrowienie, na próbę zmiany takiego stanu rzeczy.

Pani Paulina zaskoczyła mnie już na samym początku, kiedy jednym spojrzeniem (popartym następnie wynikiem testu) – bez jakiejkolwiek wcześniejszej informacji z mojej strony – trafnie oceniła, z czym do niej przyszłam. Już na wstępie powiedziała, że moje jelito zajęte jest pasożytami rope worm (sznurkowymi, meduzopodobymi i grzybopodobnymi). Dotąd lekarze – kiedy mówiłam im, co znajduję w kale – PATRZYLI NA MNIE DZIWNYM WZROKIEM. Po oczyszczaniu z pasożytów byłam zaskoczona zarówno tym, co wyszło, w jakich ilościach, jak i pozytywnymi rezultatami przeprowadzonego procesu. Różnica w samopoczuciu i postrzeganiu przed oczyszczaniem i po nim jest kolosalna. Teraz wstaję o 6.00, pełna siły i energii do życia, rozjaśniły się i wypogodziły moje myśli, poprawiła koncentracja, stan skóry i paznokci, NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ODSTAWIŁAM PRZYJMOWANE DOTĄD LEKI. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie sposób w półtora miesiąca odwrócić wszystkich skutków dwunastoletniego chorowania, ale widzę i czuję, że jestem na naprawdę dobrej drodze. W końcu na właściwej.

Chciałabym również docenić wkład Pani Pauliny i jej niezwykłe poświęcenie dla innych ludzi. Zdarzyło się, że dzwoniłam do niej w nocy z pytaniem, co robić i nie zostawiła mnie bez pomocy, doradziła, wsparła. Nie jest więc tak, że pracuje ona od poniedziałku do piątku, w godzinach od-do, jak tradycyjne przychodnie lekarskie. Jest zawsze dostępna dla swoich klientów, do ich dyspozycji, gotowa udzielić wsparcia, odpowiedzieć na ich pytania, rozwiać wątpliwości, poprowadzić. Zaangażowana w 100% w to, co robi. To, co mówi jest trafne, a środki, jakie proponuje – proste; aż dziw bierze, że TAKIE PROSTE METODY POTRAFIĄ ZDZIAŁAĆ TAKIE CUDA. To niesamowite.

Całość oceniam bardzo dobrze: dobry kontakt, skuteczność, ogólnie: miłe i pozytywne doświadczenie.

Zdecydowałam się również na oczyszczanie swojej ośmioletniej córki. Jej objawy przed oczyszczaniem to: dolegliwości ze strony układu pokarmowego, niespokojny sen, koszmary senne, silne kopanie nogami i zgrzytanie zębami podczas snu, drażliwość, nerwowość, lęki, zawroty głowy. Wszystko to ustąpiło po oczyszczaniu. Wypłukaliśmy z jej jelit ogromną ilość pasożytów – byliśmy wręcz zszokowani, że dziecko może ich tyle w sobie mieć. Po pierwszej lewatywie cała miska wypełniona była szczątkami martwych pasożytów. Podczas kolejnych w kale znajdowaliśmy najróżniejsze robaki – długie, zwinięte w kule jak kłębki wełny. To nie do pomyślenia, co mieszka w człowieku. Zioła (zwane „zabójcami pasożytów”), robią naprawdę bardzo dobrą i skuteczną pracę.

Muszę nadmienić też, że Pani Paulina pomogła nam uporać się z dręczącym córkę katarem. Często cierpiała ona na przewlekłe zapalenia dróg oddechowych. Dwukrotnie miała wycinane migdały, ale i to nie poprawiło jej stanu zdrowia. Pomogła jej zlecona przez Panią Paulinę… inhalacja oraz oczyszczanie zatok. Proste a efektywne.

Mój mąż również podjął oczyszczanie. Znajomi i przyjaciele znający nas od lat są pozytywnie zaskoczeni faktem, że Pani Paulina – w nieskomplikowany i stosunkowo szybki sposób – tak skutecznie „postawiła nas na nogi”. Oni również mają problemy zdrowotne, ale lekarze bezradnie rozkładają ręce i nie są w stanie im pomóc.

Uważam, że Pani Paulina – jak nikt inny – potrafi rozpoznać i pomóc rozwiązać problemy dotyczące złego samopoczucia, a jej autorski program oczyszczający wspomaga organizm w walce z chorobami, które konwencjonalna medycyna określa jako nierokujące poprawy.

Polecam wszystkim test, szkolenie i oczyszczanie w Centrum Sun&Rainbow. Ta nauka i umiejętności potrzebne są wszystkim ludziom.

Jestem bardzo wdzięczna za pomoc i wsparcie udzielone mi i mojej rodzinie. Dużo się nauczyłam. Wiedza, którą posiadłam będzie służyła mi przez kolejne lata i wierzę, że uda mi się wyjść na prostą – tam, gdzie czeka zdrowie, radość istnienia i szczęście z prostych czynności, których się nie docenia, kiedy nie wie się, co to choroba. Teraz czuję, że do końca życia możemy być sami sobie „doktorami”.

Dziękujemy Pani Paulinie i cieszymy się, że mogliśmy uczestniczyć w tak cudownym procesie, jakim jest powrót do zdrowia i harmonii.

Wdzięczna klientka, Bożena

Wdzięczna klientka, Bożena

Kiedy zdecydowałam się rozpocząć oczyszczanie, czułam, że będzie to ważne doświadczenie. Pierwszy raz w życiu podjęłam takie kroki. Już pierwszego dnia, po pilnym wykonywaniu zaleceń, byłam – delikatnie mówiąc – zaskoczona. Spokojnie, bez problemów, przespałam całą noc. Następnego dnia, rano, bez żadnego konkretnego powodu poczułam przepełniającą mnie radość, błogość, szczęście i wewnętrzną harmonię. Przez cały dzień chodziłam „cała w skowronkach”. Cudny to stan, rewelacja! Potem było jeszcze lepiej, i nie wiem, czy to kwestia mojego podejścia, przyjmowanych ziół czy oczyszczających lewatyw?

Każdego następnego dnia pojawiały się inne, zaskakujące fakty. Podam kilka przykładów…

Przez długi czas leczyłam pourazowe kolano komórkami macierzystymi. Efekty były – niestety – mizerne i krótkotrwałe. Ból prędko powracał, noga puchła. Oczyszczanie organizmu pomogło mi pozbyć się tych uciążliwych dolegliwości.

Podobnie z biodrami. Kilkanaście lat temu uczestniczyłam w wypadku samochodowym, poważnie je wówczas poobijałam. Od tego czasu choroba postępowała, z każdym rokiem miałam coraz większe problemy. Ból był nie do zniesienia, właściwie ani na lewej, ani na prawej stronie nie mogłam położyć się na dłużej niż 5 minut. Zabiegi zlecone przez lekarza nie skutkowały. Nie mam pojęcia, w jaki sposób oczyszczanie jelit i wątroby przełożyło się na rezultaty z biodrami, ale muszę powiedzieć, że przyniosło to nieprawdopodobne efekty! Dzisiaj bez bólu śpię na obu bokach – i czuję się przeszczęśliwa!

Przez lata cierpiałam na powracające anginy, zapalenia oskrzeli, grypy, bóle ucha i żuchwy. Wielokrotnie robiłam najróżniejsze badania w tym kierunku, włącznie z wymazami z gardła czy ucha. Urządzenie Biospect-11 – na którym pracuje pani Paulina – wykazało obecność gronkowców i paciorkowców w różnych narządach, nawet w mózgu. Poza tym rozmaite pierwotniaki, lamblię, szereg bakterii. Teraz już rozumiem, że przyczyna tych wszystkich schorzeń nigdy nie została wyeliminowana, zawsze „zaleczano” po prostu objawy – i tyle. Każdemu chciałabym polecić ten komputerowy test, gdyż jest on niezwykle dokładny i rzeczowy. A lekarze pierwszego kontaktu powinni poczytać o oczyszczaniu i o jego wpływie na przewlekłe choroby.

Od ponad roku na twarzy pojawiały mi się ropiejące krosty, które „zaleczałam” antybiotykowymi maściami z apteki, niestety nieskutecznie. I znowu ogromne zaskoczenie i radość – już po kilku dniach oczyszczania organizmu, z twarzy zniknęły wszelkie krosty, buzia jest teraz gładka i przyjemna w dotyku.

Podobnie ze skórą w okolicach paznokci: od lat pękała, tworząc bolesne, krwawiące bruzdy – obecnie wszystko wygląda pięknie, gładko, cudnie się pogoiło.

Mam 71 lat. Mówią, że to normalne, iż w tym wieku boli to i owo. Ja jednak teraz już wiem, że gdyby lekarze ukierunkowali pacjenta, że najpierw powinien oczyścić organizm (wszyscy bowiem żyjemy w ogromnie zanieczyszczonym środowisku, a i żywność sklepowa pełna jest trucizn), wyeliminowując przy tym PRZYCZYNY wielu chorób, a dopiero później zajmowali się tym, co pozostało – wiele osób cudownie by „ozdrowiało”. Medycyna tradycyjna tylko „zalecza” objawy, nie wgłębiając się w ich genezę. Teraz jestem już świadoma, jak bardzo miałam zanieczyszczony organizm. Wyobrażam sobie, ile toksyn pozostało jeszcze w moim ciele, po dwuletniej pracy w sortowni, w której stał ogromny piec, służący do spalania najróżniejszych rzeczy. W pomieszczeniu było siwo od dymu – a my tym oddychaliśmy. Dzisiaj ponoszę tego skutki. Dlatego uważam oczyszczanie organizmu za zbawienne – i polecam je każdemu, kto tylko boryka się z bólami niewiadomego pochodzenia.

Po tym oczyszczaniu czuję się dwadzieścia lat młodziej, już mnie tak nie boli kręgosłup, schylam się, podnoszę ciężkie przedmioty, palce stały się wiotkie i sprawne – odkręcam teraz bez trudu słoiki i butelki (co przed kuracją wydawało mi się niewykonalne). Jeszcze pozostał mi guzek na palcu, muszę też skontrolować cystę na trzustce i torbiel na jajniku. Wierzę jednak, że powoli, systematycznie, uda mi się doprowadzić wszystko do normy.

Na koniec muszę dodać, że niezwykle żałuję, iż tak późno odkryłam panią Paulinę i tę metodę oczyszczania, albowiem przez 35 lat cierpiałam na powracające, bardzo ciężkie migrenowe bóle głowy, które „zabrały” mi poważną część życia. Tysiące różnych tabletek spowodowały prawie całkowitą utratę włosów (o zniszczeniu wątroby i innych organów już nawet nie wspomnę), ale bólu nie zlikwidowały. Dzisiaj już wiedziałabym, co należy robić – w zastępstwie toksycznej chemii. Oczywiście rozpocząć od profesjonalnie skomponowanego, doskonale przemyślanego, działającego kompleksowo, programu oczyszczania autorstwa pani Pauliny. Nie ma innej drogi do zdrowia! Każdemu, kto cierpi i zmaga się z bólem i schorzeniami niewiadomego pochodzenia polecam przeprowadzenie tego oczyszczania. Uwierzcie mi, radość będzie ogromna!

Te wszystkie rezultaty wydają się wręcz nieprawdopodobne. Właściwie nie mogłam poświęcić na oczyszczanie tyle czasu, ile zaleca pani Paulina, przyznaję, że nie wykonywałam ściśle wszystkich instrukcji, ale i tak efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, czuję się o wiele zdrowsza i naprawdę przeszczęśliwa, radosna i pogodna. Już dzisiaj wiem, że przeprowadzę oczyszczanie jeszcze niejeden raz, stosując się do tego, co zaleca pani Paulina.

Ktoś niegdyś napisał (parafrazuję): „Te oczy, które kiedyś dużo płakały, dziś wszystko widzą lepiej i dokładniej”. Kto wiele wycierpiał i wypłakał morze łez, potrafi docenić czyjąś wiedzę, dobroć, jest wdzięczny, wie i rozumie, co znaczy życie, zdrowie i szczęście. Dzięki Pani dziś chodzę sprężystym, lekkim krokiem, przepełnia mnie radość i kocham cały świat. Powinna Pani dostać nagrodę Nobla za nadzieję, powtórną szansę i nieopisywalną radość dawaną ludziom, którzy pozbyli się przewlekłego bólu i dręczących ich chorób i dolegliwości.

Dziękuję.

Sławomir Ż.

Sławomir Ż.

Jestem 35-letnim facetem, u którego zdiagnozowano wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Po tygodniowej wizycie w szpitalu, na oddziale gastroenterologii, lekarze „specjaliści” zostawili mnie z w/w diagnozą i informacją, która mnie zaszokowała i początkowo trochę przygnębiła… „CHOROBA TA JEST NIEULECZALNA, A LEKI, KTÓRE PANU PRZEPISZEMY, ZMUSZONY PAN BĘDZIE ZAŻYWAĆ DO KOŃCA ŻYCIA”.

Kiedy wyszedłem ze szpitala byłem chyba bardziej psychicznie zmęczony tą informacją niż fizycznie (chociaż wróciłem bez sił, zupełnie wycieńczony).

Szybko jednak pozbierałem się „do kupy”, bo nie dopuszczałem do siebie myśli, że będę musiał faszerować się „lekami” do końca swojego życia, mając dopiero 35 lat.

Jeszcze szybciej zacząłem wgłębiać się w tematykę zdrowego odżywiania oraz zdrowego trybu życia, śledząc informacje prezentowane na kanale YouTube. Dzięki temu dotarłem do filmów prezentowanych przez Panią Paulinę Jodestol. Nie zastanawiałem się ani chwili, tylko od razu zarejestrowałem się na wizytę do Pani Pauliny. Przecież nie miałem nic do stracenia, a chęć pomocy sobie była bezcenna…

Po tygodniu już zacząłem oczyszczanie organizmu z pasożytów, toksyn, grzybów.

Teraz, kiedy minął już miesiąc od zakończenia oczyszczania, z czystym sumieniem mogę je polecić wszystkim z Was i każdemu z osobna.

Wszystko to, o czym mówi Pani Paulina w swoich filmach na YouTube jest prawdą, chociaż brzmi to naprawdę niewiarygodnie, szczególnie kiedy słucha się tego po raz pierwszy.

Już w trakcie procesu zacząłem czuć się coraz lepiej, mimo że obserwując to, co „wychodzi” ze mnie, byłem – delikatnie mówiąc – zaskoczony. Zaskoczonym tym, ile człowiek może mieć w sobie tych wszystkich „nieproszonych gości”, i nie tylko!

Oczywiście cały czas przestrzegam zasad Pani Pauliny, co do zdrowego odżywiania się.

Dzisiaj, kiedy minął miesiąc po procesie oczyszczania, jestem szczęśliwym człowiekiem.

Dzięki całemu programowi oczyszczania, który – muszę przyznać – nie jest łatwy, gdyż kosztuje wiele wyrzeczeń i samodyscypliny… wiem, że było warto!!! 🙂

A kiedy moją historię będzie czytał którykolwiek gastroenterolog (który twierdzi, że choroba „wrzodziejące zapalenie jelita grubego” jest nieuleczalna), powiem tylko jedno: TO TWIERDZENIE JEST NIEPRAWDĄ. Choroba ta jest wyleczalna… i piszę to z pełnym przekonaniem, gdyż już w trakcie oczyszczania metodą Pani Pauliny, stopniowo (na własną odpowiedzialność) zacząłem odstawiać przepisany mi „lek”, który zmuszony byłem brać 6 tbl. dziennie.  Dziś nie biorę go już wcale. 🙂 I czuję się wspaniale!

Oczywiście zmieniłem swoje nawyki żywieniowe, co nie było łatwe, ale również dzięki temu  (i nie tylko), nie biorę tych „lekarstw”. Słowo lekarstw celowo piszę w cudzysłowie, gdyż dla mnie nie są to leki, a lekarze mają jeszcze małą wiedzę na temat chorób przewlekłych.

Tak więc napiszę to raz jeszcze… Polecam każdemu oczyszczanie u Pani Pauliny i zmianę nawyków żywieniowych, a pozbędziecie się naprawdę szeregu chorób, które towarzyszą Wam od wielu lat i będziecie się czuć wspaniale. Zaczniecie nowe, zdrowe życie… bo przecież: cóż jest ważniejszego dla człowieka – od zdrowia?

Marta D.

Marta D.

O Pani Paulinie dowiedziałam się z czasopisma „O czym lekarze Ci nie powiedzą”. W ten sposób trafiłam na kanał YouTube z autorskimi filmikami Pani Pauliny i zaczęłam je oglądać. Niektóre obejrzałam kilka razy. Polubiłam profil na Facebooku i tam przeczytałam, że Pani Paulina będzie przyjmowała klientów w Warszawie. Szybko postanowiłam umówić się na wizytę. Czułam, że Pani Paulina to moja ostatnia szansa na zdrowe życie.

Na wizycie nic nie powiedziałam o swoich dolegliwościach, a pomimo tego Pani Paulina wszystko wiedziała, aparat precyzyjnie wskazał na moje przypadłości. Dodatkowo powiedziała, że mam torbiel na jajniku, co dla mnie samej było zaskoczeniem, ponieważ nie wiedziałam, że ją mam. Badanie USG – zrobione u lekarza ginekologa – potwierdziło jednak obecność torbieli.

Na oczyszczanie zdecydowałam się, ponieważ dolegliwości z którymi przyszłam nie pozwalały mi spokojnie funkcjonować. Ciągłe zmęczenie, bóle brzucha, wzdęcia, gazy, wysypka na ciele, zaczerwieniona twarz.

Początkowo przeraziła mnie ilość informacji, które musiałam przyswoić podczas szkolenia. Na szczęście wszystko dostaje się też na kartkach, dla późniejszego przypomnienia i utrwalenia. Jeszcze przed samym rozpoczęciem oczyszczania, czułam się spanikowana. Bardzo się stresowałam tym, że nie wiem, czego mogę się po takim procesie spodziewać, czego oczekiwać. Pani Paulina powiedziała, abym zaczęła, jak będę gotowa, a przede wszystkim jak zmienię swoje nastawienie. Postanowiłam, że nie zrezygnuję i… zmieniłam myślenie. Wtedy wszystko zaczęło układać się dobrze. Po 16. dniach poczułam znaczną poprawę, a po oczyszczaniu wątroby – dużą ulgę. Wyszedł ze mnie kłębek pasożytów.

Po oczyszczaniu czuję się zdecydowanie lepiej. Nie boli mnie już brzuch, a przede wszystkim nie mam już wysypki, tzw. pokrzywki. Moje samopoczucie jest lepsze, czuję się spokojniejsza, nie boli mnie już głowa. Co najważniejsze: powtórne badanie USG – zrobione w gabinecie lekarza ginekologa – wykazało, że nie ma już śladu po torbieli!

Jestem bardzo zadowolona, że zaufałam Pani Paulinie. Do tej pory żaden lekarz mi nie pomógł.

Krzysztof

Krzysztof

Córka miała na stopach bolesne brodawki: na jednej stopie – na dużym palcu – dwie, na drugiej stopie – na poduszeczce pod dużym palcem – też dwie. Powodowały one duży dyskomfort i ból przy chodzeniu. Początkowo leczyliśmy to dermatologicznie, pewnym specyfikiem, niestety bez długotrwałego rezultatu, tzn. chwilowo pomogło, ale problem powrócił. Zaproponowano nam wypalanie mocniejszym środkiem, ale na to się nie zdecydowaliśmy.

Potem trafiliśmy do Pani Pauliny. Pomogła nam, a konkretnie to pomogły nam jej naturalne metody. To aż nieprawdopodobne, że tak proste, tanie i zwyczajne – pospolite wręcz – środki (znajdujące się chyba w każdym domu), są w stanie dokonać tak dobrych rezultatów.

Kilka dni moczenia stóp w zaproponowanym przez Panią Paulinę roztworze i następnie nacieranie tych miejsc cytryną spowodowało, że brodawki zrobiły się czarne. Pod skórą zaczęły być również wyczuwalne inne zgubienia, okazało się, że są całe ich ogniska, ale nie przebiły się one na zewnątrz. Następnie, przez około 10 dni, po kąpieli – według zalecenia Pani Pauliny – smarowaliśmy córce te kurzajki specyfikiem, który znajduje się w apteczce każdego niemal domostwa. Z jakim efektem? Otóż po 3 tygodniach kurzajki całkowicie „wypadły” ze skóry, z korzeniami, zostały po nich tylko dziurki w palcu.

Po moczeniu w roztworze zaleconym przez Panią Paulinę owe zgubienia przestały też być tak dotkliwe, bolesne i dokuczliwe.

Ludzie często nie wierzą, że tak zwyczajne, proste i tanie środki są w stanie zaradzić wielu problemom, a jednak jesteśmy dowodem na to, że tak faktycznie jest.