Justyna
Jestem mamą ośmioletniego Karola. Syn urodził się zdrowy, ale niedługo po powrocie do domu pojawiły się problemy ze snem i bóle brzucha. Wyglądało to jak kolki. Codziennie płakał bardzo długo w nocy i dopiero nad ranem zasypiał. Taki stan utrzymywał się do około 1,5 roku po urodzeniu. Był również bardzo nerwowy i ruchliwy. Żaden lekarz nie był w stanie nam pomóc. Dostaliśmy tylko leki na sen, które podałam synowi jeden jedyny raz, gdyż obudził się pół godziny po ich zażyciu. Wszyscy powtarzali, że tak ma być i że z tego wyrośnie. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczął już lepiej sypiać, pojawiły się problemy skórne. Początkowo były to niewielkie zmiany na rękach, w miejscu łokci (tylko po wewnętrznej stronie), na dłoniach i pod kolanami. Stwierdzono atopowe zapalenie skóry. Dostaliśmy maści, które stosowałam doraźnie, gdy objawy się nasilały. Zalecono również kąpiele w emolientach i nawilżanie skóry (niestety tym sposobem grzyby i pleśnie na skórze syna dostawały tylko systematycznej pożywki).
Z czasem pojawiły się bóle brzucha, szczególnie rano, które przeradzały się w coraz częstsze i intensywniejsze. W 2014 roku zostaliśmy skierowani do szpitala na trzydniową obserwację, w czasie której dowiedziałam się, że syn ma bóle na tle nerwowym. Chciano nam podać antybiotyk na kaszel, ale wypisałam syna na własne żądanie. W 2015 roku zmiany skórne, jak i inne dolegliwości, mocno się nasiliły. Skóra była w fatalnym stanie. Pojawiła się ropa, syn mocno się drapał. Nie mogliśmy spać w nocy. Budził się, dosłownie wyjąc z powodu silnego świądu i pieczenia. Syn drapał się bardzo mocno, rozdrapywał rany, z których lała się krew i ropa.
Pojawiały się też nowe lub nasilały stare dolegliwości (z tych które pamiętam): silne bóle brzucha i głowy, drętwienie stóp i nóg, całonocne mimowolne ruchy ciała, duszności, bóle mięśniowe, szybka męczliwość, powiększone węzły chłonne, nadpobudliwość psychoruchowa, podkrążone oczy, napuchnięte powieki, brak apetytu, łaknienie na słodkości, spadek masy ciała, problemy z wypróżnianiem. Obserwowaliśmy reakcje alergiczne w kontakcie ze zwierzętami, z kurzem, czy przy zjedzeniu niektórych produktów. W międzyczasie odwiedziliśmy około 20 lekarzy. U niektórych odbyliśmy po kilka wizyt. Na własną rękę robiliśmy różnorakie badania krwi, kału, usg, badanie włosów. Przetestowaliśmy niekończącą się listę syropów antyhistaminowych, maści sterydowych, maści robionych na receptę, emolientów, po których nie było żadnych rezultatów, a w późniejszym czasie zawsze pogorszenie. Diagnozy lekarskie momentami zwalały nas z nóg: alergia na proszek do prania; albo syn, pomimo że jest jedynakiem, budzi się w środku nocy i płacze, by zwrócić naszą uwagę na siebie; lub że to choroba dziedziczna, a zarazem cywilizacyjna. Nagminnie słyszeliśmy, że tak ma być, że syn z tego wyrośnie, że mnóstwo dzieci ma to samo. Pytaliśmy o przyczyny choroby syna, ale odpowiedzi były zawsze wymijające, a my mieliśmy wielokrotnie większą wiedzę na temat podłoża dolegliwości naszego dziecka niż lekarze, do których przychodziliśmy i płaciliśmy za poradę. Stan syna cały czas się pogarszał, nie był w stanie chodzić do przedszkola, później do szkoły, nie był w stanie spać w nocy. Gdy straciliśmy przekonanie do medycyny konwencjonalnej, zaczęliśmy szukać metod i kuracji naturalnych. Jednak nic nie przynosiło rezultatów, a momentami było jeszcze gorzej. Jednak wiedzieliśmy, że musimy pójść tą drogą, bo przyczyna dolegliwości tkwi w organizmie, a nie jest spowodowane reakcją na czynniki zewnętrzne.
Panią Paulinę odkryliśmy dzięki filmikom zamieszczonym w internecie. Od razu zdecydowaliśmy się na oczyszczanie. Nie mieliśmy na co czekać, bo przed wizytą nie spaliśmy tydzień, gdyż stan syna był już tak zły. Byliśmy wyczerpani, a Pani Paulina okazała się cudem na naszej drodze, o który nieustannie modliliśmy się i nieustannie wierzyliśmy, że nastąpi.
Po powrocie do domu, zrobiliśmy synowi pierwszą lewatywę. To, co poczuliśmy i zobaczyliśmy, utwierdziło nas w tym, że to tą drogą powinniśmy pójść. Nie szpital ani leki, tylko systematyczna i wytrwała praca, która – krok po kroku – zaprowadzi nas do celu. Od rozpoczęcia oczyszczania, tj. od ośmiu miesięcy, stan zdrowia syna cały czas się poprawia. Zniknęło wiele dolegliwości, a co najważniejsze – wysypiamy się w końcu. Stan skóry systematycznie się polepsza, a obszar zajęty zmianami cały czas się zmniejsza. Syn wrócił do szkoły. Jeszcze mnóstwo pracy przed nami, ale dzięki wskazówkom Pani Pauliny wiemy, jak postępować, aby wszystko szło w dobrym kierunku. Najważniejsze, że nie szkodzimy już synowi. Wszystko to, co stosowaliśmy wcześniej, pogarszało stan zdrowia Karola. Teraz mamy pewność, że nie robimy mu krzywdy, stosujemy odpowiednią, zdrową dietę i dostarczamy organizmowi to, czego mu brakuje, a przede wszystkim oczyściliśmy jelita. Wiemy czego unikać, co szkodzi, a co jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Wiemy też, że cały czas należy szukać, modlić się i wierzyć, że jest sposób na to, by znaleźć ratunek w każdej sytuacji, nawet beznadziejnej, a rozwiązanie często przychodzi w momencie, gdy już brakuje sił. Teraz wiemy, że nasze zdrowie leży w naszych rękach i nie jesteśmy już skazani na wiedzę – a niestety częściej na niewiedzę – lekarzy, tylko sami musimy myśleć logicznie i być wytrwałym w dążeniu do celu.
Co by było z nami i naszym synem, jeżeli nie spotkalibyśmy na swojej drodze Pani Pauliny? Trudno to sobie nawet wyobrazić.
Dziękuję za wszystko.