Jadwiga

Jadwiga

Mam 66 lat. Choruję już bardzo długo, około 25-30 lat. Zawroty głowy, żołądek, krążenie, ogólnie nie nadawałam się do życia… Dotąd uważałam, że ma to związek z nerwicą. Początkowo leczyłam się u lekarki-bioenergoterapeutki, która wiązała mój stan z niedomaganiem nerek. Bez skutku. Potem chodziłam do homeopaty, przyjmowałam przepisane przez niego leki homeopatyczne. Bóle brzucha doszły wtedy do takiego stanu, jakby były to bóle porodowe, nie wiedziałam wręcz, co robić. Homeopata nie wspomniał jednak ani słowa o chorobach jelit i ich stanie na cały organizm człowieka. Następnie trafiłam do osteopaty. Powiedział, że szukam sobie chorób, a to po prostu zwyczajna nerwica. Zaczęłam jeździć na akupunkturę. Tam zrobiono mi najpierw badanie z pulsu, z tęczówki i powiedziano, że wszystko jest winą krążenia i serca. Zdiagnozowano również zapalenie rwy kulszowej o podłożu nerwicowym. Znowu ani słowa o jelitach. Terapia nie pomagała, a jeżeli już, to jedynie na chwilę, więc szukałam dalej. Trafiłam do pewnego chińskiego doktora – on podczas wywiadu, rozmowy, obserwacji wywnioskował: „ma Pani potwornie chore jelito, to wszystko jest od jelita!”. I to był pierwszy trafny trop, ciągle jednak nie miałam żadnych zadowalających rezultatów kuracji.

Czytając czasopisma „O czym lekarze Ci nie powiedzą” oraz „Harmonia”, trafiłam na informacje o Pani Paulinie Jodestol. Gotowa byłam przyjechać, dzwoniłam już nawet do rejestracji, ale bratanek mnie powstrzymywał, mówiąc: „poczekaj jeszcze, ściągnę takie dobre zioła na chlamydię (bo w międzyczasie wyszło, że ją mam), może to coś pomoże”. Piłam je, ale nic nie pomogły. Intuicja podpowiadała mi, żeby nie zwlekać już ani chwili, tylko jechać czym prędzej do tej kobiety.

Pani Paulina jeszcze przed testem popatrzyła na mnie i powiedziała: ma pani chore jelito, wątrobę, nerki, jest pani zakwaszona, zagrzybiona. Wynik z urządzenia potwierdził to wszystko. Pokazał również wiele pasożytów. Zdecydowałam się na oczyszczanie organizmu. Pierwszy tydzień nie był łatwy, miewałam kryzysy i chwile zwątpienia. Trzeba było odblokować jelito, powoli, powoli. Dopiero po pięciu dniach udało się je udrożnić. Przez ten czas Pani Paulina podtrzymywała mnie na duchu, podpowiadała, radziła, miała naprawdę dużo cierpliwości. Drugi tydzień zleciał jak „perszing”, jelito zostało odetkane, głowa zaczęła pracować. W trzecim tygodniu zaczęłam bez problemu wstawać wcześnie rano (co przedtem było nie do pomyślenia, gdyż – jak wspominałam wcześniej – byłam niemal nie do życia).

To, co ze mnie wychodziło, to wręcz niewiarygodne: pełno robali, obłe glisty, nicienie, flegma, gęsta galareta, grzyby. Niewiarygodne, że człowiek nosi w sobie coś takiego i nawet o tym nie wie, nie spodziewa się!

Istotną kwestią w tym wszystkim jest motywacja ze strony Pani Pauliny. Kiedy miewałam kryzysy, mówiła: „robić dalej, jak na kartkach, wszystko będzie dobrze”. Czuć i widać, że robi to wszystko z sercem, pasją i powołaniem, żyje tym. Jestem pod wielkim wrażeniem. Powinna dalej to robić, bo pomaga tym wielu osobom. Nigdy nie odmówiła mi pomocy i wsparcia, choć dzwoniłam bardzo często. Jak opowiadałam wcześniej, zjeździłam w swoim życiu trochę tych gabinetów medycyny naturalnej i dotąd nie spotkałam się z czymś takim. Każdy szybko zrobił swoje, przepisał jakieś zioła, jakieś leki, bez większego zainteresowania, bez żadnych rezultatów – i koniec. Gdybym tak dzwoniła, odburknęliby, odfurknęli, a Pani Paulina krok po kroku mnie prowadziła, motywowała. Dopiero ona wytłumaczyła mi, na czym polega zdrowie. Minął czwarty tydzień kuracji, a ja wiem, że żyję. To diabelstwo nadal wyłazi ze środka, wypłukuję to, ale wiem, że będzie dobrze. Najważniejsze to iść dalej, do przodu, ukończyć oczyszczanie.

Brakuje takich ludzi jak Pani Paulina. Kiedy popatrzy się na publiczną służbę zdrowia widzimy zakłamanie i niewiedzę. Lekarze nie potrafią postawić prawidłowej diagnozy. Lekarka rejonowa potrafi jedynie wypisywać recepty. Homeopata powiedział: „zakrzepica”, ale jak zapytałam co robić, by jej uniknąć, to odpowiedzi nie uzyskałam. Dostałam leki homeopatyczne na rozpieranie nóg i obrzęki, ale ich przyjmowanie nic nie pomogło. Dlaczego? Dziś już wiem. Bo nie ruszyliśmy, nie oczyściliśmy jelita, to oczywiste! Ledwo chodziłam, nie mogłam utrzymać równowagi, ściągało mnie z jednej strony na drugą. Dziś to wszystko minęło, jak ręką odjął. Wcześniej chodziłam jak od Annasza do Kajfasza. Ludzie, otwórzcie oczy! Nic nie da chodzenie od gabinetu do gabinetu, jeśli specjaliści nie mają wiedzy o pasożytach i randze właściwej pracy układu trawiennego. Bez lewatyw nie da się wyjść z takiego stanu.

Dziś wiem, że intuicja kierowała mnie w dobrą stronę, była trafna. Mąż nie bierze tego wszystkiego poważnie, ale ja robię swoje. Mam nadzieję, że rezultaty oraz to, czego pozbywam się z organizmu, samo do niego przemówi. Nie spocznę, dopóki nie przekonam do oczyszczania córki. Wiem, że tego bardzo potrzebuje, widzę, że jej psychika zmierza nie w tym kierunku, w jakim powinna. Jak tego nie zrobi, pasożyty i grzyby zjedzą ją za życia, a do tego nie chciałabym dopuścić. Mam także syna, lekarza, sam też nie ma zdrowia, ale jak próbuję mu otworzyć oczy i uszy, nawet nie chce tego słuchać. Mówię mu: „zatrzymaj się, zastanów, to wszystko nie wygląda tak, jak mówicie, wyciągaj wnioski, szukaj przyczyny, a nie tylko leki, antybiotyki – one pogarszają sprawę”. Ale dotąd jak grochem o ścianę. Na szczęście do mnie fakty już dotarły, wiem w czym naprawdę jest problem. Martwi mnie, że rodzina jest uparta i nie chce słuchać, ale ja robię swoje, nie poddaję się. Może i oni w końcu przejrzą na oczy?

Życzę wszystkim ludziom, aby dotarli do książek i filmów Pani Pauliny, przeanalizowali, zaczęli myśleć i zrozumieli prawdziwe przyczyny swoich chorób i dolegliwości. One wszystkie zaczynają się w jelicie. Ja też nie będę spoczywała na laurach, będę robiła wszystko, co przykazuje Pani Paulina, do samego końca. Wyczyszczę wątrobę (już wyobrażam sobie co w niej siedzi!), limfę, żyły, nerki, zamknę zawory pomiędzy żołądkiem a dwunastnicą, odkwaszę organizm. Chcę to zrobić, bo widzę w tym sens, widzę pozytywne rezultaty. Jak się coś rozpoczęło, trzeba tego pilnować i doprowadzić do końca. Ja już teraz słyszę śpiew ptaków (jeśli chcecie wiedzieć o co chodzi, polecam książkę Pani Pauliny, „Zdrowe pokolenie – odnowa ludzkości”). A czy Ty go słyszysz?

Dziękuję, Pani Paulino.

About the Author